„Każdy mecz to finał” – rozmowa z Januszem Kozakiem

Reprezentacja Polski w Rugby na wózkach przeżywa ostatnio chwile grozy. Czy uda się pojechać na Mistrzostwa Świata do Sydney? Kwalifikacja jest, ale czy będą fundusze? W naszej rozmowie Janusz Kozak, trener reprezentacji. Człowiek z pasją i wielkim sercem do drużyny. Współzałożyciel drużyny IKS Jeźdźcy, który z konsekwencją dąży do założonych celów i nie boi się wyzwań. Trener, który wspiera i motywuje, który nie ocenia, tylko rozwija.

Emilia Minkowska: Czym zajmował się Pan zanim rozpoczął pracę trenera rugby na wózkach?

Janusz Kozak: Z wykształcenia jestem fizjoterapeutą i od tego się zaczęło. Pracowałem jako fizjoterapeuta z osobami z niepełnosprawnością. To od nich dowiedziałem się o rugby na wózkach. Z czasem ten świat mnie zafascynował, zostałem sędzią i nawiązałem współpracę z klubami sportowymi.

EM: Jak to się stało, że rugby na wózkach zajęło tak ważne miejsce w Pana życiu?

JK: Pojechałem na praktyki na obóz Fundacji Aktywnej Rehabilitacji i tam zafascynowałem się pracą z osobami z niepełnosprawnością. Posłali mnie na kurs sędziowski i tak to się zaczęło. To był 2000 rok. Uznałem, że to właśnie chcę robić, tym się zajmować. Rugby wciąga, jak już w to wejdziesz to nie chcesz wyjść.

EM: Znam to i całkowicie się zgadzam. Pamięta Pan swój pierwszy mecz jako trenera?

JK: Tak, to była Polska liga rugby na wózkach. Prowadziłem drużynę IKS Jeźdźcy, której byłem współzałożycielem. W Reprezentacji Polski to turnieje tzw. Młodej kadry, czyli zawodników, którzy tworzyli drugą drużynę RP. Z czasem rozwinąłem się jako trener i dostałem propozycję przejęcia kadry narodowej. Zgodziłem się.

EM: Na barkach trenera spoczywa wielka odpowiedzialność. To on staje na linii strzału jak drużyna odnosi porażki. Jakie miał Pan obawy, podejmując się pracy jako trener reprezentacji Polski?

JK: Porażka jest wpisana w sport. Nie boję się przegrywać i kocham wygrywać. Popełniłem wiele błędów i będę je popełniać, podobnie jak zawodnicy na boisku. Wielkością jest to, aby zrobić analizę i powiedzieć to głośno, całej drużynie.

EM: Zakładam, że Pana praca jest jednocześnie Pana pasją. Co najbardziej Pan lubi w pracy trenera?

JK: To, że wymaga współpracy, niesie za sobą dużo wyzwań. Kocham to uczucie kiedy wspólnie zwyciężamy. Lubię to planowanie i podążanie do celu ze wszystkimi, z całą drużyną.

EM: Co sprawia, że rugby na wózkach jest dyscypliną wyjątkową, a jej zawodnicy godni uwagi?

JK: To jest naprawdę widowiskowy sport. Nuda? To nie tutaj. Ciągłe zwroty akcji, zderzenia, technika.  Zawodnicy mają swoją przeszłość. Możemy obserwować ich dążenie do samodzielności po wypadkach. Pomimo swojej niepełnosprawności i ograniczeń na boisku widać tylko i wyłącznie poświęcenie i sportowca, a nie kogoś na wózku. Wielka metamorfoza, której możemy być świadkiem.

Zobacz:  MŚ w Meksyku: Biało-czerwoni bez medali

EM: Powiedzmy sobie szczerze, że rugby na wózkach nie jest popularną dyscypliną w Polsce. Mam wrażenie jednak, że sport osób z niepełnosprawnością bardzo się rozwinął w ostatnim czasie w Polsce. Czy zauważa Pan większe zainteresowanie swoją dyscypliną?

JK: Po naszej akcji ze zbiórką pieniędzy tak, zauważam większe zainteresowanie. Ale ogólnie w Polsce nie ma zainteresowania sportem osób z niepełnosprawnością. Czy to się zmienia? Trochę tak, ale nigdy nie dorównamy popularnością sportów „pełnosprawnych”. Niestety, choć bardzo byśmy chcieli.

EM: Mieliśmy niedawno okazję podziwiać reprezentację w kwalifikacjach do MŚ. Co było według Pana na plus, a co na minus w naszej drużynie podczas tego turnieju?

JK: Plusem zdecydowanie wynik jaki osiągnęliśmy. Trzecie miejsce i medal to duży sukces całego zespołu. I przede wszystkim dążenie do wspólnego celu. Nie poddawaliśmy się, walczyliśmy do końca. Stworzyliśmy drużynę pomimo przeciwności losu, problemów finansowych i logistycznych. Za minus uznałbym sprawy taktyczne. Tak ogólnie, nie wdaję się w szczegóły. Pracujemy nad tym przed Mistrzostwami.

EM: W Nottwil w meczu o trzecie miejsce z reprezentacją Kolumbii potrzebowaliśmy aż dwóch dogrywek, aby wyłonić zwycięzcę. My kibice byliśmy bliscy zawału serca. Jak Pan przeżył ten emocjonujący mecz?

JK: Ze spokojem wewnętrznym, chociaż zawsze się „podniecam”. Jednak wiedziałem ,że wynik mamy już osiągnięty. Myśmy wygrali polskim sercem i walką. To jest siła naszej drużyny. Serce do gry i walka do ostatnich sekund.

EM: Co wyróżnia naszą drużynę spośród innych?

JK: Ogromna walka i determinacja pomimo braku stypendiów oraz wszystkich problemów, które nie istnieją w innych państwach.

EM: Kwalifikacja do Mistrzostw Świata to wielki sukces. Drużyna musiała włożyć wiele wysiłku, aby wspólnie wywalczyć udział w Mistrzostwach. Teraz wszystko stoi na włosku. Brak funduszy stawia sprawę na ostrzu noża. Brakuje 200 tys. na co potrzebne są te pieniądze?

JK: Mistrzostwa Świata w tym roku odbywają się w Sydney. Sam przelot dla 12 zawodników na wózkach, 6 osób ze sztabu technicznego. Przewóz sprzętu, zakwaterowanie. Musimy być tam wcześniej, aby zdążyć się zaaklimatyzować. Najpóźniej musimy wylecieć 28-29 lipca, potrzebujemy treningów na miejscu, a kilku naszych zawodników potrzebuje klasyfikacji. Dodatkowo, aby wystąpić na Mistrzostwach musimy zapłacić organizatorom wpisowe. Łącznie koszt naszego wyjazdu to ponad 300 tys. 1/3 kwoty zapewnia ministerstwo resztę musimy uzbierać na własną rękę, dlatego zorganizowaliśmy zbiórkę.

EM: Wielka Brytania, Kolumbia, Francja, USA, Kanada trzeba przyznać mocna grupa. Co sądzi Pan o naszych rywalach w fazie grupowej? Jak ocenia Pan nasze szanse? Która z drużyn może przysporzyć nam najwięcej kłopotów?

JK: Nie oceniam. Nie lubię tego robić. Szanse są zawsze. Do każdego meczu podchodzę inaczej. Każdy przeciwnik jest inny, do każdego potrzebujemy innej taktyki. A każdy turniej ma swoje prawa. Można zagrać i wygrać, ale można też przegrać. Taki jest sport. Jedno jest ważne. Każdy mecz to finał!

Zobacz:  Szermierze na wózkach trzecią siłą w Europie! Siedem medali polskiej reprezentacji na mistrzostwach w Paryżu

EM: Jakie cele stawiacie sobie przed Mistrzostwami Świata?

JK: Udział Reprezentacji Polski w Rugby na Wózkach w Mistrzostwach Świata będzie wielkim  wyróżnieniem i dumą dla całego środowiska sportu w Polsce. Planujemy zająć od 5-9 miejsca w Mistrzostwach Świata. Przede wszystkim chcemy z jak najlepszej strony pokazać siłę i rozwój  polskiego sportu jakim jest rugby na wózkach. Chcemy dumnie z orzełkiem na piersi reprezentować kraj. Od występu na Mistrzostwach Świata rozpoczynamy misję Tokio 2020, a mianowicie zaczynamy przygotowywać się do Mistrzostw Europy 2019 podczas, których można będzie uzyskać bezpośrednie kwalifikacje do Igrzysk Paraolimpijskich – Tokio 2020. Dlatego występ na Mistrzostwach Świata, oprócz aspektu sportowego,  w którym mamy swoje cele będzie początkiem drogi do awansu na Igrzyska Paraolimpijskie. Nasze pierwsze Igrzyska w historii.

EM: Trener krzyczący i wymagający czy łagodny i dający zawodnikom możliwość współdecydowania?

JK: Zależy od sytuacji, meczu, miejsca, nastroju. Współpracuję z psychologiem i wiele wyciągam z rozmowy. Czasami aż za bardzo emocje wypływają, ale po chwili jest dobrze.

EM: Skład na Mistrzostwa został już wybrany. Czym kierował się Pan przy wyborze zawodników? Decydowało doświadczenie czy młodość i świeżość?

JK: W Mistrzostwach Świata weźmie udział 12 najlepszych drużyn z wszystkich kontynentów.  Wszystkie reprezentacje są podzielone na 2 grupy po 6 drużyn. Reprezentacja Polski w  Rugby na Wózkach liczy 15 zawodników, z czego 12 wytypowano do udziału  w Mistrzostwach Świata. Doboru zawodników do reprezentowania kraju na MŚ dokonałem na podstawie etapowych testów sprawnościowych i prezentowanej postawy w turnieju barażowym. Są to osoby z różnymi niepełnosprawnościami zarówno wrodzonymi jak i nabytymi. Są to najlepsze osoby z całej Polski.

EM: Grono osób, którzy mogą zostać zawodnikami rugby jest znacznie ograniczone. Jak jest z nowymi zawodnikami? Pojawiają się? Jak ocenił by Pan potencjał nowych, początkujących zawodników?

JK: I tu jest problem, ponieważ oni są. Jednak nie mamy pieniędzy na rozwój szkoły polskiego rugby. Jeśli chcę zaprosić nowego zawodnika to muszę zostawić w domu doświadczonego. A to się trochę mija się z celem. Muszą przecież być wyniki. Uważam, że powinien być osobny czas na rozwój zawodników, którzy mogą zasilić Reprezentacje Polski.

EM: Panie trenerze dziękuję za rozmowę. Wiem, że ostatnie chwile są na całej drużyny bardzo trudne. Życzę Wam powodzenia w drodze do Mistrzostw Świata.

Aby wesprzeć Reprezentację Polski Rugby na Wózkach w drodze do Sydney zapraszamy tutaj

————

Źródło fot. Karol Malec / Reprezentacja Polski w Rugby na Wózkach.

Copyright PARASPORTOWCY.PL 2017

error: Nasze materiały chronione są prawem autorskim! Kopiowanie ich i rozpowszechnianie bez zgody autora zabronione! - paraSPORTOWCY.PL