Ten tytuł nie należy do najnowszych. Mimo to postanowiłam Wam o nim opowiedzieć. Wszystko dlatego, że jest to książka prawdziwa, nieudawana, nienapisana na siłę. Nie pokazuje, jakie to straszne i smutne życie, kiedy jest się tetraplegikiem, ale też nie rozwesela na siłę. Nie mamy tutaj lukru ani tematów tabu. Ma się wrażenie, że Mark Zupan siedzi naprzeciw Ciebie i tak po prostu jak koledze opowiada swoją historię. Historię niezwykłą i motywującą.
Sięgając po książkę, chciałam dowiedzieć się więcej o nim jako zawodniku rugby, ale musiałam długo czekać, żeby to odkryć. Czytałam z zapartym tchem, ciągle wyczekując, co za chwilę się wydarzy. Najpierw czekasz, aby dowiedzieć się jak to się stało, że wylądował na wózku. Teraz jedzie samochodem, to na pewno ten moment. Właśnie gra w piłkę, poszedł na imprezę, skacze… nie, to jeszcze nie teraz. Tego Wam nie zdradzę. Nie chcę psuć Wam przyjemności czytania i czekania na ten moment. A przede wszystkim tego zaskoczenia, kiedy czytasz, a twoje usta otwierają się coraz szerzej. I nie możesz uwierzyć, że coś takiego zdarzyło się naprawdę. Głupi wypadek, zbieg okoliczności i mrożące krew w żyłach chwile. Choć wiadomo, że wypadek przeżył i z taką myślą się o nim czyta, to jednak dreszcze przechodzą przez twoje ciało. Później czekasz i zastanawiasz się nad relacją z pewną osobą, która miała znaczący wpływ na przebieg tego wypadku. I wreszcie czekasz, kiedy będzie ten pierwszy trening rugby.
W tej książce Mark nie owija w bawełnę. Jeśli nie wiesz, jak to jest z tą tetraplegią, czyli porażeniem czterokończynowym, to właśnie tutaj sporo się o tym dowiesz. Jeśli natomiast cokolwiek wiesz, to na czas czytania książki spróbuj odłożyć wiedzę na bok. A może sam jesteś tetrusem? Wtedy jego historia z pewnością zmotywuje Cię do działania. W książce nie ma tematu tabu. Mark mówi o seksie po wypadku, o masturbacji, wypróżnianiu się i sytuacjach kiedy miał chwile słabości. Przede wszystkim pokazuje, że nawet jak wydaje nam się, że przegraliśmy życie, to wciąż możemy je wygrać.
„Najważniejsze w życiu jest jednak to, że w którymś momencie życie zabije każdego, bardzo mocno kopnie go w jaja. Nie można sprawować kontroli nad wszystkim, co się dzieje, ale można próbować to zrozumieć (…) Myślałem, że wózek będzie dla mnie jak krzyż, a okazał się prawdziwym zbawieniem”.
Przed wypadkiem był sportowcem. Piłka nożna była całym jego życiem. W szkole zawsze imponował świetną grą, koledzy zazdrościli mu siły i szybkości. Często zmieniał miejsca zamieszkania, w związku z tym również szkoły. Próbował udowadniać trenerom i rówieśnikom, że potrafi grać. Chciał, żeby go podziwiali, chciał być najlepszy i zawsze w pierwszym składzie. Pełen energii, dusza towarzystwa z głową pełną marzeń. Życie jednak zweryfikowało jego plany na karierę piłkarza. Miał wrażenie, że jego życie legło w gruzach. Jest młody, silny, wysportowany, a tu nagle wypadek. Stał się kulawy. Jego ciało przestało współpracować. Nie może sam wstać z łóżka, nie czuje nóg, a nawet nie może mówić, bo z jego ust wystaje plastikowa rurka. Na szczęście wokół jest rodzina i przyjaciele. Wspierają. Są. Czekają. On też czeka. Na powrót na boisko. Na informację od lekarza „możesz wstać i wrócić na trening”.
„Miałem zamiar odzyskać wszystko to, co straciłem. Mój powrót do zdrowia przypominał sport, w którym liczył się każdy centymetr. Na szczęście to było coś, z czym byłem dobrze zaznajomiony – potrzebowałem tylko zacisnąć zęby, napierać i powalić przeciwników”.
Od początku stawiał sobie cele. Ciężko pracował, chciał wrócić do życia z przed wypadku. W książce możecie razem z nim przejść tę drogę. Drogę krętą i pełną kamieni. Mark opowiada o tym jak emocjonalnie radził sobie z tą sytuacją. Chociaż czy właściwym stwierdzeniem nie byłoby „jak sobie nie radził”? Będziecie świadkami jak sportowiec, którego kariera zawaliła, się zanim jeszcze się zaczęła, stał się prawdziwym zawodnikiem klasy światowej. Pokochał rugby ze wzajemnością. Już na pierwszym treningu pojawiła się w jego oku iskra. Ta iskra rozbuchała ogień, który palił rugbowe parkiety jak tylko Mark pojawiał się w polu gry.
To książka dla miłośników rugby i nie tylko. Przeczytajcie koniecznie.
„Prawda jest taka, że wypadek to najlepsze, co mnie w życiu spotkało. (…) Chcę powiedzieć jedynie, że było to najbardziej definiujące zdarzenie w moim życiu. Bez niego nie byłby w stanie zobaczyć rzeczy, które zobaczyłem, dokonać tego czego dokonałem (…) Innymi słowy, nie byłbym sobą, proste”.