Ćwierćfinał mistrzostw Europy w siatkówce na siedząco okazał się poza zasięgiem biało-czerwonych. Nasi panowie na pięć spotkań zdołali wygrać zaledwie jedno, co przełożyło się na przedostatnią piątą lokatę w grupie B i prawo walki o miejsca 9-12.
W tegorocznych mistrzostwach Starego Kontynentu startuje dwanaście męskich zespołów, wśród których znalazła się także notowana na trzynastej pozycji w światowym rankingu Polska. Powołania na najważniejszy w tym sezonie turniej, którego stawką są igrzyska w Tokio, otrzymało dziesięciu następujących zawodników: Michał Wypych, Piotr Truszkowski, Piotr Siciński, Rafał Wójtowicz, Tomasz Labocha, Michał Machowski, Mariusz Sypecki, Paweł Wiśniewski, Łukasz Dąbrowski, Mateusz Pilak.
Podopieczni trenera Bożydara Abadżijewa do stolicy Węgier przybyli naładowani pozytywną energią, mając jasno ustalony cel: awans do najlepszej ósemki turnieju i poprawę pozycji z 2017 roku (ósme miejsce). Inaugurujące grupowe zmagania mecze przeciwko ekipom z Rosji oraz Chorwacji, czyli odpowiednio mistrzami oraz czwartym zespołem ostatniego europejskiego czempionatu, przegrali gładko w trzech setach. Odbicie się od dna tabeli gwarantowało jedynie zwycięstwo.
To zapisali na swoim koncie już nazajutrz w meczu z 36. drużyną globalnego rankingu, reprezentacją Turcji. Niżej notowany rywal wyrównaną walkę z biało-czerwonymi zdołał nawiązać jedynie w pierwszym secie, przegrywając go 18:25. W kolejnych dwóch odsłonach polscy siatkarze pozwolili im ugrać odpowiednio 11 i 12 punktów. Kilka godzin później ekipa Abadżijewa została zmieciona z boiska przez ubiegłorocznych wicemistrzów świata z Bośni i Hercegowiny, zdobywając po trzynaście „oczek” w każdym z trzech setów.
W środowym pojedynku o ćwierćfinał polscy siatkarze zmierzyli się z notowaną tuż przed nimi w światowym rankingu Holandią. Po raz ostatni na wielkiej imprezie obie reprezentacje zagrały przeciwko sobie podczas ubiegłorocznego globalnego czempionatu. Górą okazali się wówczas Pomarańczowi, pokonując w spotkaniu o jedenaste miejsce Polaków 3:0. Fortuna i tym razem wyraźnie sprzyjała rywalom, jednak na wyłonienie zwycięzcy potrzeba było aż pięciu setów. Biało-czerwoni wygrali pierwszą i trzecią partię (25:12, 25:17), zaś druga, czwarta i piąta należała do Holendrów (25:20, 25:15, 15:9), którzy tym samym zameldowali się w gronie ośmiu najlepszych zespołów w Europie. Naszym zawodnikom na otarcie łez pozostała walka o lokaty 9-12.
————
Fot. ParaVolley Poland.