Bardzo często postrzegamy parasportowców jako bohaterów o nadludzkiej sile ciała i ducha, tych którzy wygrywają z własną słabością. Rzadko wgłębiamy się w dokładny przebieg procesu adaptacji do postępów choroby, bólu, niedowładu części ciała. A przecież od momentu choroby lub wypadku do momentu pełnej akceptacji swojego stanu mija nieraz droga milowa.
Spróbujmy zatem wejść na moment w skórę osoby, której nagle na danym etapie życia ciało odmawia posłuszeństwa, tak jak osoba ta by sobie życzyła. Przejdźmy razem z nią proces stopniowego radzenia sobie z bólem i oporem ciała, jaki napotyka w wyniku utraty zdrowia lub wypadku. Skąd pomysł koncentracji na bólu? Może dlatego, że mało zwraca się uwagę na to jak złożone procesy wewnętrzne mogą być generowane przez zetknięcie się z nieprzyjemnym uczuciem rejestrowanym przez nasz mózg lokowanym w częściach naszego ciała. Zgodnie z definicją zaproponowaną przez Międzynarodowe Towarzystwo Badania Bólu (International Association for the Study of Pain) ból określany jest jako nieprzyjemne, subiektywne wrażenie czuciowe i emocjonalne, powstałe pod wpływem bodźców, które uszkadzają lub zagrażają uszkodzeniem tkanek. Przedstawiona definicja stanowi punkt wyjścia ku trzem określonym modelom teoretycznym, w ramach których bardzo często następuje próba zrozumienia definicji bólu. Należą do nich: model bio-psycho-społeczny, teorii właściwości społecznych oraz model społecznego uczenia się. W ramach modelu bio-psycho-społecznego na postrzeganie bólu ma wpływ odczucie bólu oraz własna wiedza i uczucia na jego temat, które oddziałują na określone reakcje uczuciowe i zachowania jednostki. Teoria właściwości psychologicznych zakłada, że ukształtowane w toku rozwojowym cechy osobowości modelują sposób funkcjonowania jednostki. W konsekwencji pozwala to na przewidywanie reakcji i zachowań na doświadczanie bólu. Z kolei teoria społecznego uczenia się tłumaczy rozbieżność w reakcjach ludzi na podobny rodzaj doświadczanego bólu. Odczuwanie bólu zawiera się wobec tego zarówno w doświadczeniach osobistych z przeszłości, znaczeniu jakie jednostka przypisuje zarówno bólowi jak i sygnałom świadczącym o możliwości jego wystąpienia. Konsekwencje odczuwania bólu wyrażają się zarówno na poziomie poznawczym, emocjonalnym jak i behawioralnym. (Krawczyk, 2015). Ale co te brzmiące naukowe hasła właściwie znaczą? Rozpoczynając od modelu poznawczego (Thorn, 2004 oraz Winterowd, Beck i Gruener, 2003) doświadczając bólu osoba dokonuje dwóch reakcji: pierwotnej – polegającej na ocenie, tego jak bardzo ból ogranicza jej komfort życia oraz wtórna obejmująca ocenę własnej zdatności do sprostania sytuacji. Odczucie fizyczne generuje dyskomfort, dyskomfort irytację oraz świadomość, że coś co przeciętnemu, zdrowemu człowiekowi nie sprawia trudności wymaga od nas pokonania wielu barier. Codzienne funkcjonowanie z dyskomfortem ciała jest niezaprzeczalnie trudniejsze i bardziej wysiłkowej niż osoby w pełni zdrowej. Zmiany na poziomie emocjonalnym są następstwem ocen pierwotnej i wtórnej dokonanej na poziomie poznawczym oraz frustracji wynikłej z czasu trwania schorzenia. Aspekt behawioralny dotyczy trwałej modyfikacji zachowania jednostki w sytuacjach życiowych oraz w otoczeniu. Podkreśla się również rolę destrukcyjnych myśli takich jak: zaniżona ocena w wyniku słabości oraz zwątpienie w jakąkolwiek szansę osiągniecia sukcesu i podołania wysiłkowi jaki jest niezbędny do realizacji wymarzonych celów. Prostym przykładem problemu jest tu przykładowo mniejsza chęć do rozmów i tłocznych przyjęć w przypadku osłabienia i dyskomfortu ciała, trwały deficyt popędu seksualnego, wytykanie otoczeniu ciągłego niezrozumienia. Przejdźmy zatem omówione powyżej reakcje teoretyczne na praktycznym przykładzie osoby, która zmaga się z przewlekłym bólem trwającym dłużej niż 3 miesiące, prowadzi silnie eksploatujący tryb życia i codziennie styka się z wydarzeniami stresogennymi. Nie ma wątpliwości, że sama choroba i doznania bólowe stanowią dla człowieka stres naruszający tryb jego normalnego samopoczucia i funkcjonowania (Krystyna de Walden-Gałuszko, 2007). Powszechnie uważa się, iż próg tolerancji bólu zależy w dużej mierze od stanu emocjonalnego, jednakże z subiektywnej perspektywy nie sposób wytknąć tu teorii pomijanie wpływu bólu na nastrój. Niewątpliwie ataki nagłego bólu w trakcie czynności ruchowych lub ból przewlekły niezależnie od tego, jak bardzo układa nam się w pozostałych sferach życia stanowi istotne utrudnienie, osłabia fizycznie i psychicznie, zwłaszcza jeśli dodamy do tego prowadzenie wymagającego życia zawodowego oraz szybkie tempo codzienności. Ból ciała jako reakcja na najmniejszy dotyk zdecydowanie osłabia również jakość życia seksualnego i związku, jeżeli osoba cierpiąca posiada partnera. Nie zapominajmy również o tym, że choroby bardzo często oprócz bólu generują również fizyczne osłabienie, co niezależnie od stanu ducha osoby dotkniętej chorobą znacząco utrudnia wpływanie emocjami na próg tolerancji bólu. Organizm dotknięty słabością i bólem intuicyjnie poszukuje warunków wyciszenia i spokoju, co niestety jest nieosiągalne dla wielu osób prowadzących intensywny, zawodowy tryb życia dla celów zarobkowych. Nie możemy zatem wyeliminować stresu, napięcia i zmęczenia psychicznego będącego skutkiem prowadzonego trybu życia, który wpływa negatywnie nawet na osoby zdrowe. Osoby chore obciąża podwójnie, bo muszą zachowywać pełnię wydajności, nie rzadko na polecenie szefa realizować obowiązki służbowe w wymiarze większym niż 40 godzin tygodniowo i jednocześnie udawać jak gdyby ból nie istniał w ogóle. Nagle obserwują, że psychicznie męczy ich również napięcie wynikające z sytuacji pozytywnych, tracą ochotę na przeżycie ekscytujących wydarzeń, podniecenie seksualne. Można zatem powiedzieć, że codzienne funkcjonowanie przypomina intensywny mecz, na którym musimy (my jako osoby dotknięte bolesnymi i przewlekłymi chorobami) sobie poradzić mimo bólu, kontuzji i wielokrotnie paraliżującego osłabienia. Wielu ludzi uważa, że wyparcie myśli o bólu jest wyjściem, pocieszenie chorej osoby, że wszystko będzie dobrze. Prawda jest zupełnie odwrotna. Z praktycznego doświadczenia wynika, że największą ulgę przynosi zrozumienie. Jedna z nas (autorek tekstu) miała okazję zaobserwować na oddziale rehabilitacyjnym moment, gdy ból przeszywa jedną pacjentkę i ją samą. Obie pełne śmiechu, pozytywnego myślenia, ale i momentów płaczu w poduszkę. Gdy jedna wyraziła drugiej zrozumienie i współczucie, gdy obie z domieszką humoru ponarzekały na wspólnego wroga, gdy obie przyznały sobie prawa do słabszych i cichych dni, nagle ból stał się lżejszy, bo pozostał jedynie on, a nie stan osamotnienia. Powyższe zjawisko potwierdza również rola wyrozumiałego i empatycznego kontaktu lekarza z pacjentem przy schorzeniach o charakterze przewlekłym jako kluczowy czynnik wspomagający leczenie farmakologiczne i rehabilitacyjne (Hebanowski, 1999).
Warto zaznaczyć, że w długiej perspektywie poczucie ciągłego zmagania się z pokonywaniem fizycznych barier bez odpowiedniego nastawienia może prowadzić do trwałego zniechęcenia, uzasadnionego zmęczenia psychicznego i braku energii oraz motywacji do życia towarzyskiego. Na tym etapie ciekawe różnice zarysowują się zgodnie z badaniami pomiędzy dwojgiem płci, ale także pomiędzy osobami z niepełnosprawnością nabytą oraz wrodzoną. Kobiety istotnie częściej przekładają ograniczenia fizyczne na obniżenie poczucia własnej wartości aniżeli mężczyźni skoncentrowani na poszukiwaniu rozwiązań. Nie jest to zaskakujące, gdyż potwierdza częste różnice pomiędzy reakcją płci na problem obserwowane w populacji osób pełnosprawnych. Jednak dotychczasowe różnice lokowane w różnych grupach osób z niepełnosprawnością przybierają zupełnie inną perspektywę w związku z psychologicznym zjawiskiem prężności „resillience” czyli odporności „ego” na niespodziewane zdarzenia o charakterze traumatycznym. Notoryczne obcowanie z bólem z pewnością należy do traum stanowiących zagrożenie dla naszego „ego”. Utrudnia mu swobodę w samorealizacji oraz wyrażaniu siebie poprzez wszystkie z możliwej puli preferowanych aktywności. Jednak w zależności od czynników, które okazały się mieć dodatni związek z prężnością, proces zetknięcia się z bólem i różnymi jego poziomami może mieć odmienne reakcje krótko- i długotrwałe. Poziom bólu przy próbie analizy odporności na jego psychiczne skutki jest niezwykle istotny, ponieważ ból przyprawiający o krzyk jest znacznie bardziej dotkliwy aniżeli ból, który osłabia, ale nie paraliżuje. Można tu zestawić dwa różne przypadki: osobę, która po wypadku rozpoczyna proces rehabilitacji oraz oswajania bólu wynikłego z dysfunkcji ciała przy niektórych pozycjach, niezbędny do efektywnego rozpoczęcia treningów parasportowych oraz osobę, taką jak bohater „Will” z filmu „Zanim Cię Poznałam”, któremu każdy najmniejszy ruch sprawia ból co prowadzi go do myśli samobójczych. Nie możemy więc analizować w ten sam sposób procesu adaptacji do bólu z uwagi na zróżnicowanie stopnia traumy wywołanej przez poszczególne jego poziomy.
Co dzieje się, gdy próbujemy przełamać opór i zaczynamy rehabilitację i treningi?
Jak radzimy sobie z momentem bólu zarówno psychicznego jak i fizycznego, w momencie kiedy uczymy się ponownie stawiać pierwsze kroki, które niejednokrotnie przychodzą z wielkim wysiłkiem?
I wreszcie co sprawia, że pomimo wielu niepowodzeń, bólu, wysiłku, braku efektów nie poddajemy się i nie dość, że odnajdujemy w sobie siłę do kolejnych kroków, to przystosowujemy się do nowej, bardzo trudnej rzeczywistości i szukamy w niej swojego miejsca.
Jedną z możliwych odpowiedzi na to pytanie jest właśnie posiadanie przez człowieka określonego poczucia prężności psychicznej, stanowiącej jeden z istotnych elementów wzmacniających oraz ochronnych. W literaturze naukowej termin prężności tratowany jest między innymi jako trwały zasób jednostki, ujawniający się w doświadczanych sytuacjach zagrożenia lub trudności. Prężność traktowana jest jako mechanizm samoregulacji zarówno na poziomie poznawczym, emocjonalnym jak i behawioralnym. Osoba odznaczająca się wysokim poczuciem prężności traktuje nowe doświadczenia życiowe jako wyzwania, przejawia skłonność do poszukiwania i podejmowania nowych doświadczeń oraz skutecznych i różnorodnych strategii radzenia sobie problemami, co jest szczególnie istotne w sytuacjach doświadczania negatywnych traumatycznych sytuacji życiowych (Ogińska-Bulik, 2014). Jedną z takich sytuacji bez wątpienia może być moment powrotu do zdrowia po przebytej chorobie, wypadku bądź urazie, na skutek którego osoba zmaga się z czasową lub trwałą niedyspozycją ruchową, doświadczając nie tylko trudności w zakresie funkcjonowania psychicznego, ale również zmagając się z przewlekłym, niezwykle uciążliwym bólem fizycznym. Wyobraźmy sobie bowiem chociażby moment przebudzenia się na łóżku szpitalnym po wielogodzinnej operacji, pierwsze otwarcie oczu, światłowstręt na sztuczne szpitalne światło, stopniowe odzyskiwanie świadomości, a wraz z nim odzyskiwanie kontroli nad poszczególnymi partiami ciała oraz moment, w którym któraś z części mimo naszych usilnych starań nie reaguje. Co robimy w pierwszej kolejności? Próbujemy wysilić mocniej naszą świadomość, aby wykonać ruch, ale jeśli to w dalszym ciągu zbyt mało? Wyobraźmy sobie także moment rehabilitacji, gdzie pod okiem rehabilitantów, fizjoterapeutów staramy się wykonać prosty ruch jakim jest złapanie lecącej piłki, ktoś pomyśli ,,banał”, ale dla osoby z ograniczeniami w zakresie sprawności ruchowej, konieczność zachowania stabilizacji i złapania lecącej piłki, wiąże się bardzo często z aktywacją określonych obszarów, które z racji nie bycia stymulowanymi tak jak u osoby w pełni sprawnej wymagają zaangażowania bardzo dużej ilości mięśni, co bardzo często również niesie ze sobą konsekwencje bólowe. Dlatego też oprócz pytań dlaczego mimo trudności próbujemy dalej, mimo bólu próbujemy dalej, kluczowym staje się pytanie o to czy prężność stanowi jedyny element, a także jak skutecznie pracować nad jej poziomem, wzmacniając tym samym osobę nie tylko w procesie rekonwalescencji, ale także długo później. Wymienione powyżej elementy prężności bardzo mocno przypominają cechy jakimi charakteryzują się osoby uprawiające sport, a więc skłonnością do podejmowania nowych działań i traktowania ich w kategorii wyzwań oraz ich realizacji, mimo bólu i przeciwności losu, otwartością na nowe doświadczenia, a także radzenia sobie z problemami. Jak widać oba te elementy a więc sport jak i prężność łączą się ze sobą i mogą być istotnym elementem w radzeniu sobie tak samo z przeciwnościami losu jak i doświadczanym bólem fizycznym.
Na koniec warto zaznaczyć, jak wielki podziw należy się parasportowcom rozumianym nie tylko jako zawodnicy uprawiający określone dyscypliny sportowe, ale chorym, którzy dzielnie walczą na ringu zwanym życiowymi obowiązkami i przeszkodami, które osaczają ich poza chorobą samą w sobie. Osoby, które traktują przeżycia osób dotkniętych słabością ciała z lekceważeniem są często pozbawione refleksyjności, zdolności do przyjmowania perspektywy oraz wrażliwości na powagę sytuacji. Zapewne wszystko uległoby by zmianie, gdyby przeżyli to samo. Nie zrażajcie się zatem, jeśli większość otoczenia nie ma pojęcia przez co przechodzicie. Brak wyrozumiałości i podziwu dla wyjątkowo silnych jednostek to ich strata, nie Wasza. Wy jesteście niezwykli, nie tylko wtedy, gdy duchem pokonujecie ciało, ale gdy oddajecie się ciszy i chodź na Waszych ustach nie gości uśmiech w dni wypełnione słabością, jest on wielki w Waszych sercach. Spokój to dar, o który warto walczyć jak o wygraną. Jeśli potrzebujecie się zatrzymać, zróbcie to, wyjedźcie na weekend, zaszyjcie się w oddalonej od świata agroturystycznej chacie, sączcie kawę wpatrując się w piękno poranka, gdy natura delikatnie budzi się do życia. Żadne teorie nie zdołają tak ukoić bólu jak słuchanie swojego serca. To ono podpowie jaka rzecz, czynność, wydarzenie, spotkanie, co dokładnie akurat dziś ukoi ból. Może zatem to jeden z tych nielicznych skarbów, który daje nam cierpienie. Większa umiejętność szanowania własnej duszy, bliższy kontakt z tym, kim naprawdę jesteśmy. W bólu człowiek już nie ma siły udawać, zakładać masek, jest sobą, być może w chorobie pierwszy raz w swoim życiu…i to właśnie to oblicze powinien pokochać, odrzucić tych, którzy go nie szanują i kreować nowe początki, które by nie zaistniały bez momentów zawieszenia, odosobnienia, dyskomfortu ciała pozwalającego ujrzeć co poza nim sprawia nam ból w naszym wnętrzu i ciszy.
—————
Autorki: Pamela Kozioł i Patrycja Uram.
Fot.: PK.