Po trzech dniach oczekiwań na planszy szermierczej w Cheongju sypnęło kruszcem. Medalowy worek biało-czerwonej reprezentacji zapełnili trofeami szabliści. Z tytułu wicemistrzyni świata w kat. A cieszy się Kinga Dróżdż, brązem w indywidualnych potyczkach kat. B podzielili się natomiast Adrian Castro oraz Grzegorz Pluta.
Przed ostatnią sesją indywidualnych startów tytuł lidera medalowej klasyfikacji niezmiennie dzierżyli w swoich dłoniach Chińczycy mogący poszczycić się imponującym dorobkiem siedmiu złotych, pięciu srebrnych oraz sześciu brązowych trofeów. Biało-czerwoni, choć nie brakowało im ambicji i zadziorności, to ani razu nie zdołali przebić się do najlepszej czwórki mistrzostw. Jedna wygrana walka dzieliła od podium Patrycję Haręzę (6. w szabli B), Rafała Ziomka (8. szabla A) oraz Michała Nalewajka (8. floret A). Światełko w tunelu na poprawienie tych statystyk pojawiło się w piątkowy poranek, gdy na planszę wyszli szabliści (kat. B) oraz szablistki (kat. A). Broń ta nie bez powodu nazywana polską specjalnością eksplodowała w Cheongju z potrójną mocą.
Znakomicie fechtowała dziś Kinga Dróżdż, w ekspresowym tempie meldując się w finale mistrzostw świata. 25-latka do kadry Polski oficjalnie dołączyła przed rokiem i od tamtego czasu nieźle zdołała namieszać w czołówce. Począwszy od listopadowego Pucharu Świata w gruzińskiej stolicy, gdzie rozpoczęła się batalia o przepustki na igrzyska paraolimpijskie w Tokio, nasza reprezentantka regularnie ocierała się o medalową strefę w indywidualnych turniejach szabli. W Tbilisi, Kioto, Szardży oraz Sao Paulo zamknęła czołową ósemkę. Nie do zatrzymania okazała się z kolei podczas marcowej rywalizacji w Pizie, rozprawiając się w wielkim finale 15:11 ze stałą bywalczynią międzynarodowych imprez Evą Andreą Hajmasi. Dróżdż pokazała tym samym, jak ogromny drzemie w niej potencjał. Srebrny krążek globalnego czempionatu, idealnie odzwierciedlający te słowa, to niewątpliwie największy sukces w jej karierze.
W kwalifikacjach do turnieju głównego Dróżdż zanotowała komplet pięciu zwycięstw, co zaowocowało rozstawieniem z numerem czwartym oraz chwilą wytchnienia w 1/16 finału. W swojej pierwszej potyczce Polka pozbawiła medalowych złudzeń Gruzinkę Gwantse Zadiszwili, miażdżąc ją 15:6. W pojedynku o czołową ósemkę zawodniczka IKS AWF Warszawa okazała się bezlitosna wobec Włoszki Loredany Trigilii, która rundę wcześniej odesłała do domu Martę Fidrych, zadając jej trzy punktowane trafienia więcej (15:12). Klubowa koleżanka naszej świeżo upieczonej wicemistrzyni świata wygrała pierwszy pojedynek 15:14 z Francuzką Sabriną Poignet i w 37-osobowej stawce była dwunasta. Siedemnastą lokatę po przegranej w 1/16 finału 5:15 z reprezentującą Makau In I Lao zajęła Renata Burdon. Obie mocno zagrzewały do boju Kingę, która na planszy wciąż walczyła jak natchniona. Podobnie jak podczas pucharowej rywalizacji w Pizie w półfinale natknęła się na Ukrainkę Jewgieniję Breus, z którą rozprawiła się 15:9, zaś w finałowym starciu o mistrzowski tytuł nie sprostała Chince Jing Bian, ulegając jej 8:15. Podium uzupełniła jej 19-letnia rodaczka Haiyan Gu.
Pluta i Castro zgarniają brąz!
Z wielką uwagą przyglądaliśmy się również poczynaniom szablistów z kategorii B, w której od wielu miesięcy prym wiodą Grzegorz Pluta oraz Adrian Castro, czyli aktualny numer „jeden” oraz numer „dwa” światowego rankingu. Polska szabla pozostaje niepokonana w Pucharze Świata od grudnia 2018 roku, co niewątpliwie potwierdza jej siłę. W wieńczących ubiegłoroczny sezon startowy zawodach w Kioto niezapomnianych chwil doświadczył Pluta, zgarniając pełną pulę. Mistrz paraolimpijski z Londynu na najwyższym stopniu podium gościł jeszcze dwukrotnie, prezentując wyborną formę w tegorocznych zmaganiach w Szardży (Zjednoczone Emiraty Arabskie), a także Pizie. Podczas majowych startów w Sao Paulo „pałeczkę” po nim przejął Castro, za sprawą którego również 19. edycja Szabli Kilińskiego okryła się bielą i czerwienią. Na własnym terenie aktualny mistrz Europy rozprawił się wówczas z wicemistrzem kontynentu Plutą 15:6.
W turnieju głównym Grzegorz Pluta z kompletem sześciu zwycięstw rozstawiony został z „jedynką”. Adrian Castro z kolei z czterema triumfami i dwiema porażkami na tym etapie rozgrywek plasował się na szóstej lokacie. Tym samym obaj z automatu uzyskali awans do 1/8 finału, a tak korzystny rozkład sił w tabeli po kwalifikacjach gwarantował bezpośrednie starcie tej dwójki dopiero w finale. Od drugiej rundy począwszy Pluta stoczył zacięte pojedynki z Japończykiem Ryuji Ondą oraz Włochem Marco Cimą. Bój z reprezentantem gospodarzy przysżłorocznych igrzysk rozstrzygnął na swoją korzyść 15:11, zaś w spotkaniu przeciwko zawodnikowi z Italii od pierwszych sekund zmuszony był gonić wynik. Kilkupunktową stratę sięgającą momentami rozmiarów 6-7 „oczek” odrobił w końcówce, wygrywając z przeciwnikiem 15:13. W walce o wielki finał 44-latek nie zdołał już niestety nawiązać walki z umacniającym się na prowadzeniu Chińczykiem Yanke Fengiem (7:15). Na najniższy stopień podium wskoczył również Castro. Mistrz świata z 2015 roku z węgierskiego Eger w drodze po kolejny do kolekcji indywidualny krążek pokonał po 15:13 Francuza Marka Andre Cratere’a oraz Greka Panagiotisa Triantafyllou. Drogę do finału utorowała mu porażka 10:15 z późniejszym triumfatorem Rosjaninem Aleksandrem Kurzynem, który w identycznym punktowym stosunku pozbawił następnie złudzeń Fenga. Zawodnik Państwa Środka w 1/8 finału dał się we znaki Michałowi Dąbrowskiemu. Trzeci z naszych reprezentantów przegrał tę walkę 12:15, zajmując ostatecznie dwunaste miejsce.
————
Fot.: Karol Bilecki.