Trzy krążki, dwa złota oraz srebro, to dorobek polskiej reprezentacji w szermierce na wózkach w pierwszych w 2020 roku zawodach Pucharu Świata. Znakomicie paraolimpijski sezon otworzył Adrian Castro, który w węgierskim Egerze zdominował rywalizację w szabli kategorii B.
Sobotnie starty florecistek (A i B) oraz szablistów (B) i szpadzistów zwieńczyły indywidualną część pierwszych w tym roku zawodów Pucharu Świata. Węgierskie Eger poza zdobytymi punktami do paraolimpijskiego rankingu, na podstawie którego ustalone zostaną ostatecznie listy startowe w Tokio, biało-czerwoni powracają z trzema krążkami. Srebrnym kruszcem we florecie uraczył nas Jacek Gaworski, a za sprawą Kingi Dróżdż oraz Adriana Castro polska szabla pokryła się podwójnym złotem.
Adrian Castro od kilku sezonów zaliczany jest do grona najlepszych zawodników specjalizujących się w szabli. W minionym sezonie czterokrotnie gościł na pucharowym podium, dwukrotnie na jego szczycie (Sao Paulo, Warszawa), a z mistrzostw świata w Cheongju przywiózł brąz. 29-latek jest także aktualnym wiceliderem globalnego zestawienia w kategorii B. Dzięki sobotniemu triumfowi w Pucharze Świata zbliżył się na pięć punktów do otwierającego ranking Grzegorza Pluty, którego nie oglądaliśmy na Węgrzech. W turnieju głównym nasz reprezentant rozstawił się z numerem trzecim, mając na koncie po fazie grupowej cztery zwycięstwa oraz jedną porażkę. Batalię o końcowy triumf rozpoczął od 1/8 finału, gdzie rozprawił się 15:7 z Rosjaninem Albertem Kamałowem, a w następnej rundzie takim samym stosunkiem pogrzebał medalowe nadzieje Białorusina Andreja Praniewicza. W półfinale zmierzył się z zawodnikiem gospodarzy Istvanem Tarjanyim, który pomimo usilnych starań zdołał trafić Polaka zaledwie pięciokrotnie. W wielkim finale czekał już na niego Panagiotis Triantafyllou, który nie miał równych sobie podczas listopadowych zmagań w Amsterdamie. To właśnie półfinałowa porażka z aktualnym wicemistrzem paraolimpijskim pozbawiła wówczas Castro szans, aby zawalczyć o kolejne zwycięstwo. Nasz szablista wyrównał rachunki z Grekiem, ustalając wynik finałowej potyczki na 15:11. Z brązu poza Węgrem tym razem cieszył się mistrz globu z Cheongju, Rosjanin Aleksander Kurzyn. Drugiego z naszych panów, Michała Dąbrowskiego, w 24-osobowej stawce sklasyfikowano ostatecznie na siódmej lokacie. 33-latek w drugiej rundzie skutecznie obronił się przed atakami Francuza Yannicka Ifebe (15:10), zaś jego pogromcą w walce o czwórkę okazał się Triantafyllou (9:15).
Piątka naszych reprezentantów wystąpiła w indywidualnych potyczkach męskiej szpady A. Przez grupową fazę rozgrywek nie przebrnął jedynie Mateusz Szlufik, którego w gronie 45 startujących sklasyfikowano na 39. pozycji. Pozostała czwórka pucharowe zmagania rozpoczęła dopiero od drugiej rundy. Już w 1/16 finału po porażce 7:15 Koreańczkiem Jae Hoon Sim z turniejem pożegnał się Michał Nalewajek, zajmując tym samym 24. miejsce. W ćwierćfinałowych pojedynkach tego dnia ostatecznie zabrakło biało-czerwonego akcentu. O czołową ósemkę dosłownie otarł się Dariusz Pender, który po triumfie 15:9 wyrzucił z turnieju Kanadyjczyka Matthieu Herberta, a następnie uległ zaledwie jednym trafieniem 14:15 brązowemu medaliście tych zawodów Arturowi Jusupowi z Rosji. 45-latek w sobotę był dwunasty. Dwie pozycje niżej uplasował się Rafał Treter, który po zaciętym boju zwyciężył 15:13 z Włochem Matteo Bettim, by chwilę później otrzymać srogą lekcję od późniejszego finalisty Rosjanina Maksima Szaburowa, pozwalając Polakowi zdobyć zaledwie jeden punkt. Tuż za Treterem znalazł się Norbert Całka, który zwyciężył 15:8 z Japończykiem Shintaro Kano oraz przegrał stosunkiem 5:15 z triumfatorem węgierskiego Pucharu Świata Brytyjczykiem Piersem Gilliverem. Aktualny mistrz globu z Cheongju złoto w Egerze przypieczętował w finale wynikiem 15:9. Do grona medalistów turnieju dołączył również Maurice Schmidt z Niemiec, dzieląc wraz z Jusupowem trzeci stopień podium.
We florecie kategorii B kobiet efektowne zwycięstwo odniosła Saysunee Jana z Tajlandii, pokonując w finale Rosjankę Wiktorię Bojkową 15:7. Po brązowy kruszec w tej specjalności sięgnęły Brazylijka Monica Santos oraz włoska fechmistrzyni Beatrice Vio. Zawodniczka z Półwyspu Apenińskiego w ostatnich latach przyzwyczaiła nas do swojej obecności na najwyższym stopniu podium. W minionym sezonie wygrała wszystko, co było do zdobycia. Ostatni raz 22-latka zadowolić musiała się innym miejscem niż pierwszym podczas pucharowej rywalizacji w Kioto w grudniu 2018 roku, a jej pogromczynią okazała się wówczas Rosjanka Ludmiła Wasiliewa. Na Węgrzech na drodze do finału stanęła jej tajska florecistka, rozstrzygając ten pojedynek na swoją korzyść stosunkiem 15:13. Na 23. lokacie w 26-osobowej stawce znalazła się debiutująca w Pucharze Świata Anna Samel, która jako jedna z pięciu pań zakończyła turniej po fazie grupowej.
W ostatnim czwartym dniu Pucharu Świata wyłoniono zwycięzców w drużynowej rywalizacji floretu kobiet, a także szabli mężczyzn, w której nasz kraj reprezentował kwartet w składzie Adrian Castro, Rafał Treter, Michał Siatkowski, Michał Dąbrowski. Biało-czerwoni w stawce dziesięciu ekip rozstawieni zostali z „piątką” skutkującą wolnym losem w 1/8 finału. W meczu o czwórkę przyszło im się zmierzyć z Rosjanami, którzy nie dali większych szans Polakom, pokonując ich pewnie 45:24. W pojedynkach o lokaty 5-8. nasi szabliści najpierw ulegli nieznacznie 41:45 Brytyjczykom, a następnie po równie emocjonującym pojedynku zwyciężyli 45:38 z Ukrainą i zajęli ostatecznie szóstą pozycję. Złote medale wywalczyli na planszy ćwierćfinałowi pogromcy Polaków, rozprawiając się 45:28 z Grecją. Brąz po triumfie 45:41 nad Węgrami przypadł Włochom.