Szóstka biegaczy „Polish Wings” celuje w drużynowe zwycięstwo podczas tegorocznej edycji odbywającego się na Saharze biegowego wydarzenia Ultra Mirage El Jerid. Swój sportowy sukces pragną zadedykować Jackowi Gaworskiemu, medaliście mistrzostw świata i Europy oraz igrzysk paraolimpijskich w szermierce na wózkach. Przy okazji chcą pomóc naszemu floreciście w zebraniu astronomicznej kwoty 300 tysięcy złotych, która pokryje koszty jego leczenia i rehabilitacji oraz pozwoli zawalczyć o medal na igrzyskach paraolimpijskich w Tokio.
Jacek Gaworski z szermierką związany jest od 11. roku życia. Wielokrotnie sięgał po medale mistrzostw Polski we wszystkich kategoriach wiekowych, zarówno indywidualnie jak i drużynowo, był członkiem kadry narodowej oraz olimpijskiej. W 2004 roku jego życie zmieniło się o 180 stopni. 37-letni wówczas sportowiec praktycznie z dnia na dzień stracił mowę i wzrok, władzę w rękach, a także czucie od pasa w dół. Postawiona przez lekarzy diagnoza dosłownie zwaliła go z nóg. SM (sclerosis multiplex, bądź jak kto woli stwardnienie rozsiane) – za tym literowym skrótem kryje się obojętność polskiego systemu opieki zdrowotnej, który zakwalifikował go do grupy pacjentów nierokujących na przyszłość, a tym samym nieobjętych refundowanym leczeniem. Gaworski sam musiał stanąć do pojedynku z chorobą, która bezpowrotnie odebrała mu sprawność. Tylko dzięki wsparciu żony i córki nie załamał się całkowicie.
W czerwcu 2011 roku Jacek Gaworski rozpoczął terapię lekiem nowej generacji. Co 28 dni okrutny los upominał się jednak o swoje, wystawiając rachunki opiewające każdorazowo na kwotę 15 tysięcy złotych. Tyle kosztowała wówczas jedna dawka leku powstrzymującego postęp choroby. Florecista nie posiadał takich pieniędzy. Będąc na skraju fizycznego i psychicznego wyczerpania, wraz z żoną sprzedał wszystkie wartościowe przedmioty, byleby tylko nie przerwać kosztownej kuracji. Pomogło środowisko szermiercze, a także setki zupełnie obcych osób, które odpowiedziały na dramatyczny apel sportowca. Gaworski chwilowo mógł spać spokojnie, zebrane dzięki zbiórce fundusze umożliwiły wykup kolejnych porcji leku. Powrócił do ukochanej szermierki, tym razem w wydaniu na wózkach, w której zaczął odnosić pierwsze sukcesy. I kiedy wydawać by się mogło, że powoli wychodzi na prostą, otrzymał silny cios z drugiej strony.
W 2012 roku podczas jednego z rutynowych badań wykryto u niego guzy na rdzeniu kręgowym. Rozpoznanie: nowotwór mnogi rdzenia. Bezduszni lekarze i tym razem postawili na nim krzyżyk, odmawiając mu operacji i podjęcia leczenia. Zaprawiony w bojach Gaworski z pokorą przyjął na klatę kolejną chorobę. Ratunek dla siebie znalazł za granicą, w Berlinie. Ruszyły kolejne zbiórki, których efekty przerosły jego najśmielsze oczekiwania. Pomocną dłoń wyciągnął do niego m.in. dyskobol Piotr Małachowski, przekazując na licytację jedno ze swoich trofeów za triumf w Diamentowej Lidze. I choć nowotwór nie zniknął, a stwardnienie rozsiane czyni coraz większe spustoszenie w jego organizmie, dusza sportowca nie pozwala Gaworskiemu złożyć broni i dobrowolnie podporządkować się chorobie. Żyje na raty. Dziś za lek, który pozwala mu zachować samodzielność, co 28 dni musi płacić 5500 złotych.
Kiedy siada do pojedynku z bronią w ręku, na moment zapomina o codziennych problemach i troskach. Dwukrotnie gościł na podium globalnego czempionatu, czterokrotnie zdobywał medale mistrzostw Europy. Do całkowitego spełnienia jako sportowiec brakuje mu tylko paraolimpijskiego złota. O najcenniejszy kruszec pragnie powalczyć w przyszłym w Tokio. Cztery lata temu w Rio de Janeiro indywidualnie we florecie był piąty, w drużynie natomiast, w której połączył siły z Dariuszem Penderem i Michałem Nalewajkiem, wywalczył srebrny krążek. Dzień, w którym wraz z kolegami z reprezentacji stanął na drugim stopniu paraolimpijskiego podium, był jednym z najpiękniejszych w jego ponad pięćdziesięcioletnim życiu.
Aby móc spełnić marzenia o drugim w karierze paraolimpijskim występie, Gaworski nie może pozwolić sobie na zaniechanie kosztownego leczenia i rehabilitacji. Z pomocą pospieszyła mu grupa „Polish Wings„, którą tworzy szóstka fantastycznych biegaczy pragnących nagłośnić jego ciężką sytuację. Drużynowo chcą zwyciężyć w jednym z najtrudniejszych biegów na świecie – Ultra Mirage El Djerid, którego 100-kilometrową trasę w ponad 40-stopniowym upale wyznacza piasek saharyjskiej pustyni, a swój spektakularny wyczyn zadedykować naszemu floreciście. To ekstremalnie trudne wyzwanie, z którym zmierzą się już 3 października, połączyli z finansową zbiórką dla utytułowanego sportowca. Kwota 300 tysięcy złotych to aktualna wycena życia i marzeń Jacka Gaworskiego.
Każda wpłata jest na wagę złota. Nie przejdźmy obojętnie obok tej historii.
————
Fot.: Augusto Bizzi/Federscherma.