46-letni Dariusz Pender przez międzynarodowe środowisko szermierki na wózkach uznawany jest za postać wybitną, obdarzoną ogromnym zaufaniem oraz autorytetem. To absolutny światowy top, jeśli chodzi o tę dyscyplinę. Dotychczas pięciokrotnie uczestniczył w igrzyskach paraolimpijskich, gromadząc łącznie dziewięć medali. W swoim pierwszym w Tokio indywidualnym starcie zakończył rywalizację w indywidualnej szpadzie na etapie grupowych rozgrywek, zajmując w nich 13. miejsce.
List, który zmienił jego życie
Żniwa to najgorętszy okres dla każdego rolnika. To zarazem czas, w którym – jeśli wierzyć statystykom – dochodzi na wsiach do największej liczby wypadków z udziałem dzieci. Dariusz Pender miał trzy lata, gdy podczas zabawy z bratem wszedł w wysokie zboże. Wprost pod zbierającą krwawe żniwo kosiarkę. Bratu nic się nie stało. Jemu tego szczęścia zabrakło i maszyna obcięła mu stopę.
46-letni dziś sportowiec pochodzi z Tarnogrodu, malutkiego miasteczka położonego w województwie lubelskim. Miał 22 lata, gdy pewnego dnia znalazł w pocztowej skrzynce zaadresowany na swoje nazwisko tajemniczy list. List, który całkowicie odmieni jego życie. Nadawcą przesyłki okazał się Marek Iwanicki, który zaprosił go na zgrupowanie koszykówki na wózkach do pobliskiego Zamościa. W rodzinnych stronach Darka raczej nie ma perspektyw i szans na rozwój. Stwierdził, że nic na tym wyjeździe nie straci i chętnie wziął udział w zgrupowaniu.
Debiut na wagę złota
Wkrótce na dobre opuścił rodzinne strony. Głód wiedzy zaprowadził go do Konstancina-Jeziornej, gdzie podjął naukę w tamtejszym studium bankowości. Tam miał pierwszą styczność z szermierką oraz trenerem Markiem Gniewkowskim, który do dziś pełni funkcję jego szkoleniowca. Pender początkowo uprawiał trzy dyscypliny, do koszykówki i szermierki doszły bowiem jeszcze zajęcia z tenisa ziemnego. Godzenie treningów w tak totalnie różnych sportach w pewnym momencie okazało się ciężarem ponad jego siły. Postawił więc na wąską specjalizację i wybrał szermierkę na wózkach.
Wyniki w piorunującym tempie idą do przodu, a on nieprzerwanie od 1998 roku utrzymuje się w ścisłej czołówce światowych rankingów. Polska szermierka rośnie w siłę, stając się postrachem najsilniejszych na świecie mocarstw. Prawdziwa eksplozja drzemiącego w biało-czerwonej myśli szkoleniowej potencjału następuje podczas igrzysk w Sydney w 2000 roku. Polacy z dorobkiem siedmiu złotych oraz czterech srebrnych krążków odnoszą spektakularne zwycięstwo w medalowej klasyfikacji tej dyscypliny. Złotymi zgłoskami na kartach historii po raz pierwszy w karierze zapisuje się wówczas Dariusz Pender, który zdominował rywalizację w indywidualnej szpadzie, a dodatkowo wraz z kolegami sięgnął po srebro w drużynie floretowej.
Wciąż w czołówce
Choć medali na jego koncie przybywa w ekspresowym tempie, to sukces go nie zmienia. Z każdych igrzysk, na które uzyskuje kwalifikację, powraca z co najmniej jednym trofeum. W Atenach zostaje wicemistrzem paraolimpijskim w drużynowej szpadzie i stanowi solidną podporę brązowej drużyny floretowej. Indywidualnie w drugiej ze specjalności również zajmuje trzecie miejsce. Cztery lata później w Pekinie powtarza we florecie ten wyczyn.
W Londynie Pender przypomina o sobie po raz drugi. Znów jest na ustach całego świata i po dwunastu latach wjeżdża wózkiem na najwyższy stopień podium. W Rio de Janeiro do swojego skarbca dokłada medale numer osiem i dziewięć, srebrny we florecie oraz brązowy w szpadzie – oba w konkurencjach drużynowych. Jego aktualny stan to dwa złota, trzy srebra oraz cztery brązy. Gdyby zliczyć wszystkie trofea, jakie na przestrzeni minionych dwóch dekad wzbogaciły jego sportową gablotę, można by łatwo pogubić się w rachunkach. On wciąż spragniony jest zwycięstw i co niezmiernie cieszy – jeszcze nie powiedział ostatniego słowa.
W swoim pierwszym paraolimpijskim występie w Tokio 46-letni Pender przegrał niestety wszystkie sześć grupowych pojedynków w szpadzie kategorii A i w gronie czternastu startujących zawodników uplasował się na przedostatnim trzynastym miejscu. Na szczęście ma przed sobą jeszcze trzy występy – indywidualny we florecie oraz dwa w drużynie (szpada i floret), a zatem potrójne szanse na odkucie się za dzisiejsze niepowodzenie.
————-
Paulina Królak/Polska Fundacja Paraolimpijska
Fot. Adam Nurkiewicz/Polska Fundacja Paraolimpijska