Koniec marzeń Mileny Olszewskiej o indywidualnym podium w Tokio. W 1/8 finału w strzelaniu z łuków klasycznych nasza reprezentantka nieoczekiwanie przegrała z Greczynką Dorotheą Poimenidou i nie zdobędzie w tej konkurencji trzeciego z rzędu paraolimpijskiego krążka.
Na pierwszym w swoim życiu treningu łuczniczym pojawiła się tylko dlatego, że miała problemy z asertywnością. Poszła dla świętego spokoju, aby nie sprawić przykrości Alicji oraz Ryszardowi Bukańskim, łuczniczym legendom w tej dyscyplinie wśród osób z niepełnosprawnością, którzy usilnie zabiegali o to, aby ściągnąć ją do swojego klubu. Początkowo Milena Olszewska miała olbrzymie problemy z trafianiem tarczy. Na krajowych zawodach przeważnie zamykała stawkę. Wylała morze łez, rozczarowanie i frustracja narastały z każdym turniejem. Trener Bukański, z którym owocna współpraca trwa do dziś, nawet przez moment nie zwątpił w swoją zawodniczkę. Zaufała zatem jego intuicji i niecierpliwie czekała na obiecany wystrzał formy.
Prognozy trenera się sprawdziły i już wkrótce Milena Olszewska regularnie zaczęła trafiać w oddaloną o 70 metrów tarczę. W 2009 roku, mając 25 lat, oficjalnie zadebiutowała na międzynarodowej arenie. Na swój pierwszy poważny sukces, po którym świat na dobre stanął przed nią otworem, czekała kolejne trzy lata. Na igrzyska do Londynu poleciała po doświadczenie i naukę, a tymczasem wróciła z nich z brązowym medalem wystrzelanym w indywidualnym turnieju łuków klasycznych.
37-letnia dziś sportsmenka w środowisku łuczniczym wyrobiła sobie solidną markę, systematycznie pnąc się w górę globalnych rankingów. W 2016 roku w Rio de Janeiro powtórzyła paraolimpijski sukces z Londynu. Marzyła o złocie, skończyło się na trzecim miejscu, z którego nie była zadowolona. Nie ukrywała, że tym razem oczekuje czegoś więcej, zwłaszcza, że „po drodze” zgarnęła pęk medali mistrzostw świata i Europy. Dziś, poza dwoma brązami zdobytymi podczas igrzysk, zawodniczka Startu Gorzów Wielkopolski jest szczęśliwą posiadaczką sześciu krążków mistrzostw kontynentu (3-2-1) oraz trzech mistrzostw świata – po jednym z każdego koloru. Ten najświeższy nabytek, którym przypieczętowała przepustkę do Tokio, to srebro globalnego czempionatu wywalczone w czerwcu 2019 roku w holenderskim ,s-Hertogenboschu.
Dziś już wiemy, że w stolicy Japonii Olszewska nie dołoży do swojej kolekcji kolejnego indywidualnego trofeum. W kwalifikacjach do turnieju głównego wystrzelała 581 pkt., co w głównej drabince dało jej rozstawienie z numerem dziesiątym. W 1/16 finału nasza reprezentantka zmierzyła się z Selengee Demberel z Mongolii, z którą po pięciosetowym boju zwyciężyła 6:4. W pojedynku o ósemkę kolejną przeciwniczką okazała się Greczynka Dorothea Poimenidou, która postawiła Polce mocny opór. O zwycięstwie w pierwszych trzech odsłonach zadecydowały pojedyncze punkty. Dwie pierwsze rundy Greczynka rozstrzygnęła na swoją korzyść, zwyciężając w nich odpowiednio 27:26 i 26:25. Polska łuczniczka odpowiedziała jej w następnej wygraną 26:25. W decydującej czwartej serii Pomenidou trafiła w 9, 8 i ponownie w 9, zaś nasza reprezentantka w 7, 6 oraz 10 i w ten sposób zaprzepaściła swoją szansę na trzeci z rzędu krążek. Przegrała z Greczynką 2:6 w setach i sklasyfikowana zostanie na lokatach 9-16.
Olszewskiej pozostał jeszcze występ z Łukaszem Ciszkiem w turnieju mikstów, który startuje już w sobotę. O godzinie 3:00 polskiego czasu o awans do ćwierćfinału biało-czerwoni powalczą z Australią.
————
Paulina Królak/Polska Fundacja Paraolimpijska
Fot. Jarosław Pastuła/Polska Fundacja Paraolimpijska