W Londynie skoczyła po złoto, a w Rio de Janeiro sięgnęła po srebro. Po pięciu latach Karolina Kucharczyk odzyskała mistrzowski tytuł, ustanawiając skokiem na odległość 6,03 m nowy rekord igrzysk paraolimpijskich.
– Spełniłam swoje kolejne marzenie. Celem było zdobycie złotego medalu dla mojego dziadka, który zmarł, gdy startowałam na igrzyskach w Rio de Janeiro. Byłam mu ten medal winna, dlatego cieszę się, że konkurs ułożył się dziś po mojej myśli – powiedziała po dekoracji, w trakcie której już po raz szósty podczas tych igrzysk wybrzmiał Mazurek Dąbrowskiego.
Karolina Kucharczyk ma 30 lat i podobnie jak uprawiająca rzut młotem Anita Włodarczyk pochodzi z Rawicza. Ta sama rodzinna miejscowość to niejedyna cecha łącząca te dwie znakomite lekkoatletki, które z ról ambasadorek swojego regionu wywiązują się perfekcyjnie. Obie panie to absolutne dominatorki, wielokrotne złote medalistki mistrzostw świata, Europy oraz igrzysk, które w swoich koronnych konkurencjach przesunęły granice rekordów świata do poziomu dotychczas nieosiągalnego przez jakąkolwiek inną zawodniczkę.
Z szerokiego wachlarza lekkoatletycznych konkurencji Kucharczyk początkowo upodobała sobie wieloboje, jednak w związku z ich brakiem w programie igrzysk paraolimpijskich w ekspresowym tempie przestawiła się skok w dal. 30-latka w specjalności tej od dobrej dekady wiedzie prym wśród zawodniczek z intelektualną niepełnosprawnością. Utytułowana rawiczanka pierwsze poważne sukcesy uzyskała w latach 2010-2011, sięgając zarówno podczas mistrzostw Europy jak i świata po srebrny kruszec. Wkrótce jej nazwisko po raz pierwszy zostało wpisane na listę rekordzistek świata. Największe międzynarodowe sukcesy dopiero ma przed sobą.
W olimpijski rok Kucharczyk wskoczyła z przytupem. W przedbiegach wygrała mistrzostwo Europy, stając się murowaną faworytką do złota igrzysk paraolimpijskich. Trzeciego września 2012 roku na wypełnionym po brzegi stadionie olimpijskim w Londynie aż czterokrotnie poprawia swój rekord świata. 80-tysięczna widownia szaleje z radości, rytmicznie klaszcząc jej imię. Polska lekkoatletka triumfuje z ogromną przewagą nad resztą stawki. Do historii „królowej sportu” przechodzi jako pierwsza kobieta, która w swojej kategorii osiąga sześć metrów.
Kolejny sezon pokazuje, że nic nie straciła z olimpijskiej formy. W Lyonie żadna z rywalek nie jest w stanie zagrozić jej choćby przez moment. Mistrzostwo świata wieńczy złotem oraz kolejnym fantastycznym rekordem (6,09 m). Na rozgrywane w 2016 roku igrzyska paraolimpijskie do Rio de Janeiro leci już jako aktualna mistrzyni globu i kontynentu. Konkurs od początku nie układa się tak, jakby sobie tego życzyła. Choć niedosyt pozostaje ogromny, to niezmiernie cieszy ją to srebro.
Po igrzyskach Kucharczyk dosłownie na chwilę bierze rozbrat ze sportem. W maju 2017 roku wita na świecie swoje pierwsze dziecko. Zaledwie miesiąc po porodzie powraca do treningów. Łączenie treningów z codzienną opieką nad synkiem dla Karoliny okazuje się nie lada wyzwaniem. Świeżo upieczona mama bardzo źle znosi rozłąkę ze swoim dzieckiem, ma wyrzuty sumienia, że nie poświęca mu wystarczająco czasu. Decyduje się na zakup specjalnego wózka do biegania, aby wzmocnić swoją więź z Kacperkiem.
Podczas treningów Kucharczyk wylewa morze potu i łez. Tak bardzo pragnie znów być najlepsza. Mistrzostwa Europy w Berlinie w 2018 roku traktuje jak ważny sprawdzian, od którego wyniku poniekąd zależy jej dalsze być albo nie być w sporcie. Oczekiwania są ogromne, ona z presją radzi sobie znakomicie. Na zawodach skacze 6,14 m. To nowy rekord świata. Chorwatka Mikela Ristoski, która w Rio odebrała jej paraolimpijskie złoto, tym razem musi obejść się smakiem i zadowolić srebrem.
Na mistrzostwach świata w Dubaju w 2019 roku Kucharczyk skacze w dal jeszcze dalej, nokautując konkurentki w przedostatniej piątej kolejce. Na tablicy wyników wyświetla się magiczne 6,21 m. Myślami wybiega już w przyszłość i zapowiada walkę o 6,30 m. Podczas czerwcowych mistrzostw Europy w Bydgoszczy skacze 17 centymetrów bliżej, jednak wciąż na tyle daleko, aby na swoich plecach nie czuć oddechu rywalek.
Trzeci w karierze paraolimpijski finał od początku ułożył się po jej myśli. W skoku otwierającym konkurs na zaliczenie uzyskała 5,87 m i w zasadzie tą pierwszą próbą odzyskała utracone w Rio złoto. W drugiej kolejce skokiem na odległość 6,00 m wyrównała swój rekord paraolimpijski z Londynu, a w próbie numer cztery dołożyła do tego wyniku jeszcze trzy centymetry. Druga w zawodach Aleksandra Ruczkina z Rosyjskiego Komitetu Paraolimpijskiego lądowała bliżej o 54 cm. Na trzecim miejscu znalazła się broniąca tytułu Chorwatka Mikela Ristoski, która srebro przegrała o trzy centymetry.
– Cieszę się, że będąc faworytką, nie zawiodłam i wracam do Polski ze złotym medalem, bo wielu moich kolegów podczas igrzysk mierzyło wysoko, a tymczasem wracają z niczym. Ja swój cel zrealizowałam, choć z wyniku nie jestem do końca zadowolona. Szkoda tego rekordu. Byłam przygotowana na zdecydowanie więcej – powiedziała po konkursie. – Cały rok trenowałam ostro, aby w Tokio móc świętować sukces. Sześć obozów po dwa tygodnie, z dala od rodziny. Najbardziej ucierpiał na tym mój synek, bo w tym czasie mnie nie było w domu. Teraz mam trochę więcej czasu na odpoczynek. Po powrocie do Polski zabieram Kacperka na dwa tygodnie wakacji do Jarosławca. Ciężko na nie zapracowałam, dlatego teraz zamierzam bawić się świetnie.
W wieczornej sesji startowej w finale pchnięcia kulą (F57) wystartował Janusz Rokicki. Miotacz IKS-u Cieszyn w piątym w karierze starcie nie zdołał sięgnąć po czwarty medal. W najlepszej próbie uzyskał 13,53 m i uplasował się na szóstej lokacie. W jutrzejszym finale 200 metrów (T37) zobaczymy Michała Kotkowskiego, który wynikiem 23,29 s zajął szóste miejsce w eliminacjach i pobił rekord życiowy. W eliminacjach 100 metrów (T36) przepadł z kolei Krzysztof Ciuksza, który przebiegł dystans w 12,84 s i był dopiero dwunasty.
————
Paulina Królak/Polska Fundacja Paraolimpijska
Fot. Robert Szaj/Polska Fundacja Paraolimpijska