Niedowidzący 42-letni Kanadyjczyk Brian McKeever wywalczył 14. złoty medal igrzysk paraolimpijskich! Zdobywa je regularnie od igrzysk w Salt Late City w 2002 roku. I wcale nie ma dość, mimo że budzi się i zasypia z nieustannym bólem.
– 14. złoty medal! Brzmi jak zwykły dzień w biurze, ale wszystkie je było piekielnie trudno wywalczyć. A zwłaszcza ten w Pekinie. Traktuję go w kategorii cudu. Z racji wieku, ale także z powodu kłopotów, w jakie wpędziła nas pandemia, oraz sytuacji politycznej, w jakiej się znaleźliśmy. To uderzyło w nas wszystkich – mówił za metą.
Urodzony w Calgary McKeever jak większość rówieśników zaczął biegać na nartach w momencie, jak tylko zaczął chodzić. Od 12. roku zaczął profesjonalne starty. Niestety w wieku 19 lat zdiagnozowano u niego nieuleczalną genetyczną chorobę Stargardta, z powodu której stracił bardzo poważnie wzrok (zostało mu 10% – widzi tylko zamazany obraz i to peryferyjnie). Na tę samą przypadłość chorował również jego ojciec.
– Na początku jak każdy byłem zdruzgotany i przerażony. Tracę wzrok, jak podołam wyzwaniom, jakie teraz przede mną stają. A rzeczywistość okazała się taka, że z czasem, idąc do przodu z kolejnymi wyzwaniami, te które na początku wydawały się wielką sprawą, okazały się nieistotne, drobnymi barierkami do przeskoczenia – mówi o swoich doświadczeniach.
Jego mentorem i przewodnikiem stał się starszy o sześć lat brat Robin, który startował w biegach narciarskich na igrzyskach olimpijskich w Nagano w 1998 roku. Razem zaczęli od igrzysk paraolimpijskich w Salt Lake City, gdzie zdobyli dwa pierwsze złote medale. Rozstali się po igrzyskach w Vancouver w 2010 roku, mając na koncie 10 medali paraolimpijskich, w tym siedem złotych.
– Mimo sześcioletniej różnicy wieku staliśmy się sobie tak bliscy, że zachowywaliśmy się jak bliźniacy. Ta sama waga, te same ruchy na trasie, niezwykłą synchronizacja. Gdy nas o to pytano, nie wiedząc, że jesteśmy braćmi, żartowaliśmy, że musimy sprawdzić, czy przypadkiem nie mamy wspólnych rodziców – opowiada Brian.
W 2010 roku bracia zostali powołani również do kadry olimpijskiej na igrzyska w ojczystym Vancouver. Mieli pobiec w biegu na 50 km. Niestety trener Kanady w ostatniej chwili wycofał Briana, zastępując go zawodnikiem, który zdobył medal na innym dystansie. Złamał mu serce, bo przeszedłby do historii, ale odbił to sobie, zdobywając trzy złote medale na igrzyskach paraolimpijskich dwa tygodnie później.
– Medale są fajne i jestem dumny z każdego, który zdobyłem. Ale najważniejsze jest dla mnie to, co one reprezentują: czteroletnią ciężką harówkę, dzień w dzień, która urywa tyłek po to, żeby stać się lepszym. Zawsze kładąc się spać, mówię sobie: „dziś było dobrze, ale jutro musi być jeszcze lepiej. Medal jest tylko rachunkiem na koniec, że nie rzucałem słów na wiatr – mówi o swojej filozofii.
Nie chciał potwierdzić, czy to jego ostatnie igrzyska, czy zobaczymy go również za cztery lata w Cortinie d’Ampezzo. – Gdybym nie czuł się w formie, nie stanąłbym na starcie. Nadal jestem głodny wygrywania. Uwielbiam codzienny trening, na którym zawsze rywalizujemy z moim przewodnikiem, Russellem. To jeden z najlepszych narciarzy na świecie, wspaniale jest za nim podążać – mówił.
– Ale czuję, że się starzeję. Ciała nie oszukasz. Nieustannie zmagam się bólem, codziennie kładę się z nim spać i z nim się budzę. Ale nie chcę marudzić, przede mną jeszcze robota do wykonania w Pekinie.
Jeśli zdobędzie jeszcze dwa złote medale, wyrówna rekord najbardziej utytułowanego zimowego paraolimpijczyka w historii, niemieckiego alpejczyka Gerda Schoenfeldera.
– Mam zamiar trzymać się planu. Jeśli wygram, to wygram, jeśli nie, uścisnę ręce tych, którzy mnie pokonali, bo na tym polega piękno i okrucieństwo sportu – dodał.
Podczas ostatniego 56. Super Bowl Toyota wyemitowała wzruszającą reklamę z udziałem obu braci, o pogoni za marzeniami. Średnia oglądalność telewizji w USA przerwy reklamowej wyniosła ponad 100 milionów widzów.
– Siedziałem z moim przyjacielem podczas emisji i obaj się popłakaliśmy. Te 60 sekund fragmentów mojego życia to dla mnie gigantyczna dawka emocji. Najważniejsze, że sport paraolimpijski został zaprezentowany szerszej publiczności. Może zainspiruje jakiegoś dzieciaka, że warto podążać za marzeniami i nie odpuszczać, nieważne jak wielka kłoda spadłaby ci pod nogi.
*****
Michał Pol, Zhangjiakou
Fot. Bartłomiej Zborowski/Polski Komitet Paraolimpijski