Od kilku lat nie schodzi z najwyższego stopnia podium. Jest kolekcjonerem nie tylko złotych medali, ale i rekordów świata. Choć w skoku w wzwyż już dawno sięgnął gwiazd, to nie zamierza osiadać na laurach. Wciąż stawia sobie coraz wyżej poprzeczkę, by w najbliższej przyszłości mógł spełnić kolejne sportowe marzenie, którym jest start na igrzyskach olimpijskich.
[responsivevoice_button voice=”Polish Female” buttontext=”Dla osób niedowidzących: Czytaj ten artykuł”]
Paulina Królak: Na co dzień rywalizujesz w kategorii T44. Co kryje się pod tym magicznym skrótem?
Maciej Lepiato: Jest to uszkodzenie lub amputacja kończyny dolnej poniżej kolana. W moim przypadku jest to końsko-szpotawa lewa stopa.
Międzynarodowy Komitet Paraolimpijski stale dąży do zmniejszenia ilości rozgrywanych podczas igrzysk konkurencji. Wiąże się to z łączeniem kilku zbliżonych do siebie rodzajów niepełnosprawności w jedną klasę. Czy takie łączenie jest sprawiedliwe? W Rio w skoku w dal przyszło Ci rywalizować z zawodnikami poruszającymi się na protezach.
W sporcie paraolimpijskim cały czas dąży się do zwiększenia atrakcyjności i przejrzystości dla widza. Kierunek na pewno jest dobry, konkurencje są coraz bardziej atrakcyjne, a rywalizacja „fajna dla oka”. Jeżeli chodzi o moją grupę, to obejmuje ona dość sporo różnych schorzeń, a ich typ umożliwia sportowcom korzystanie z protez do skoków czy biegów. Nie mam na to żadnego wpływu, po prostu tak jest i trzeba się z tym pogodzić. Mam swojego konika, w którym jestem najlepszy na świecie. Skok w dal to już zamknięty rozdział. Cieszę się, że udało mi się zdobyć medal mistrzostw świata w tej konkurencji (brąz z MŚ w Lyonie w 2013 roku – przyp. red.). W dzisiejszej formule nie mam już szans nawet na pierwszą ósemkę. A rywalizacja z zawodnikami poruszającymi się na protezach jest i będzie mi pisana, nawet w skoku wzwyż, bo po prostu taka jest specyfika mojej grupy.
Cały lekkoatletyczny świat z zapartym tchem śledził poczynania skaczącego w dal Marcusa Rehma w walce o prawo startu w igrzyskach olimpijskich. Do Rio ostatecznie nie poleciał, zarzucono mu, że odbijanie się z protezy daje ogromną przewagę nad w pełni sprawnymi konkurentami. Jak decyzja ta została przyjęta przez środowisko paraolimpijskie?
Ciężko mi odpowiedzieć na to pytanie. Nie mam pojęcia, co na ten temat myślało środowisko paraolimpijskie. Byłem tak skupiony na swoich przygotowaniach do startu w igrzyskach paraolimpijskich w Rio de Janeiro, że nie miałem czasu na zajmowanie się takimi sprawami.
Z igrzysk tych, ze względu na aferę dopingową, wykluczona została cała reprezentacja Rosji. Czy zastosowanie odpowiedzialności zbiorowej było w tym przypadku uzasadnione?
W tej kwestii wolałbym nie wyrażać swojego zdania. Jest to bowiem temat na pewno lekko polityczny. A ja, dopóki jestem zawodnikiem (myślę, że po zakończeniu sportowej kariery również), od takich tematów staram się trzymać jak najdalej 🙂 Robię swoje na treningach i zawodach i to mnie cieszy!
Jak często sam przechodzisz takie kontrole dopingowe?
To zależy od roku. Były lata, kiedy nie miałem ani jednej kontroli. W zeszłym roku na przykład, który był rokiem olimpijskim, takich kontroli miałem około 4-5.
Od jakiegoś czasu otwarcie mówisz o starcie w igrzyskach olimpijskich. Czy to oznacza, że rywalizacja z zawodnikami niepełnosprawnymi przestała Cię już kręcić?
W żadnym wypadku, z roku na rok rywalizacja ta kręci mnie jeszcze bardziej. W sporcie kieruję się zasadą: chcesz być najlepszy na świecie, to rywalizuj z najlepszymi na świecie. Jeżeli człowiek chce się ciągle rozwijać, skakać z roku na rok coraz wyżej, to i wymagać musi od siebie więcej i celować bardzo wysoko.
Jaka jest różnica w treningu skoczka w pełni sprawnego i skoczka posiadającego dysfunkcję narządu ruchu? Jakie warunki muszą zostać spełnione, byś za trzy lata mógł spełnić swój „Olympic Dream”?
Tutaj znowu będę mówił na swoim przykładzie. Mój trening praktycznie nie różni się od treningu sprawnych skoczków. Staram się wykonywać wszystkie ćwiczenia. Często podpatruję nawet od lepszych zawodników ciekawe ćwiczenia, które wplatam potem w swój trening. Jedynie przy niektórych elementach na siłowni korzystam z podstawki własnej roboty wyrównującej skrót nogi. A co do spełnienia olimpijskich marzeń, to zdecydowanie ułatwiłoby mi to specjalne dopasowane do mojej lewej nogi obuwie. Droga do igrzysk olimpijskich byłaby wtedy o wiele łatwiejsza.
Za Tobą starty w dwóch igrzyskach paraolimpijskich. Który ze zdobytych podczas nich złotych medali z perspektywy czasu smakuje lepiej?
Myślę, że na pewno są to inne medale. Ten wywalczony podczas igrzysk paraolimpijskich w Rio de Janeiro kosztował mnie zdecydowanie więcej wysiłku, stresu czy innych wyrzeczeń. Jeśli chodzi natomiast o medal zdobyty w Londynie, to wiadomo – olimpijski debiut, pierwsza tak wielka impreza, pierwszy rekord świata… Oba krążki smakowały wyśmienicie.
Jak radzisz sobie z presją? Poprzeczka poszła w górę, Brytyjczyk Jonathan Broom-Edwards cały czas depcze Ci po piętach.
Z presją nie nie mam akurat żadnego problemu. Uwielbiam skakać na ważnych zawodach pod presją, czuję się wtedy jak ryba w wodzie. Nie lubię startować w zawodach typu „mityng Bolka i Lolka”, gdzie nie ma konkurencji i stawki. Wiadomo, są to ważne zawody przygotowawcze, ale podczas nich ciężko jest mi osiągnąć taki poziom skupienia, jaki udaje mi się osiągnąć na imprezach rangi mistrzowskiej.
Każdy sportowiec ma swój autorytet, niedościgniony wzór, z którego stara się czerpać jak najwięcej. Kto jest dla Ciebie takim autorytetem?
Artur Partyka i Gianmarco Tamberi.
Jakie sportowe cele postawiłeś sobie na ten poolimpijski sezon?
Jak zwykle staram się wysoko stawiać sobie poprzeczkę. Za mną bardzo udany sezon przygotowawczy. Operacja, która miała miejsce w październiku, zakończyła się sukcesem, co pozwoliło mi całą zimę przepracować solidnie i bez przerw. Jakie cele? Oczywiście obrona tytułu mistrza świata, poprawienie rekordu świata oraz uzyskanie nowego rekordu życiowego w tym sezonie. Pierwszy kontrolny start pokazuje, że jestem na dobrej drodze ku temu. 216 cm w ekstremalnej pogodzie (zimno) i w ciężkim treningu pozwala optymistycznie patrzeć w przyszłość. Na treningach na sprawdzianach motorycznych uzyskuję nowe rekordy życiowe, co pokazuje, że jestem dobrze przygotowany do startów w tym sezonie.
W lipcu czekają Was lekkoatletyczne mistrzostwa świata w Londynie, w sierpniu do walki o medale na tym samym stadionie przystąpią pełnosprawni lekkoatleci. Czy organizacja wspólnych mistrzostw dla sportowców pełno- i niepełnosprawnych ma w przyszłości rację bytu?
Jestem przeciwnikiem połączenia obu imprez. W przypadku takiej fuzji na pewno coś obyło by się kosztem czegoś. Uważam, że jest dobrze, tak jak jest 🙂
Dziękuję za rozmowę! 🙂
Fot.: Robert Szaj/Polska Fundacja Paraolimpijska.