Elżbieta Sieber, 19-letnia reprezentantka kraju na mistrzostwach świata i Europy w pływaniu, wielokrotna medalistka w konkurencjach stylem grzbietowym i dowolnym, zdobywczyni medalu mistrzostw Europy na dystansie 800 metrów stylem dowolnym oraz pierwsza Polka z zespołem Downa, która przepłynęła 1500m stylem dowolnym na międzynarodowych zawodach pływackich – w opowieści mamy Izy.
Trafić w dobre ręce
Ela uprawia sport profesjonalnie od 2017 roku, gdy zmieniliśmy miejsce zamieszkania i przeprowadziliśmy się do Gliwic. Miała wtedy 15 lat. Przeszła do nowej szkoły i trafiła w ręce trenera pływania Bartłomieja Kuziary, który wziął ją pod swoje skrzydła do sekcji pływackiej osób z zespołem Downa w Gliwicach. Trener Bartek oprócz tego, że pracuje jako nauczyciel wychowania fizycznego w szkole specjalnej, prowadzi też pozalekcyjne zajęcia na pływalni i organizuje sportowe obozy zimowe i letnie, w których Ela zaczęła uczestniczyć.
Rozwój każdego dziecka tak samo ważny
Ale sport w życiu Eli był obecny właściwie od początku. Zdawaliśmy sobie sprawę, że jest niezbędny w procesie rehabilitacji, jakiego wymagają osoby z zespołem Downa. Ponadto sama trenowałam wiele dyscyplin i wiedziałam, że sport wzmocni Elę, pomoże jej w rozwoju fizycznym, nauce i sferze społecznej. Starsza siostra Eli bardzo dobrze się uczyła, więc inwestowaliśmy przede wszystkim w jej rozwój umysłowy, naukę języków. Miałam zakodowane, że moje dzieci, gdy ukończą szkołę podstawową, oprócz przedmiotów obowiązkowych mają mieć możliwość nauki pływania, jeżdżenia na nartach i tańczenia walca. Tak samo inwestowaliśmy w każdą z trzech córek (Ela ma też młodszą siostrę). Dawaliśmy im takie same szanse rozwoju. Z Elą nie mogło być inaczej.
Praca u podstaw
Kiedy Ela się urodziła rozpoczęliśmy intensywną rehabilitację. Oboje z mężem pracowaliśmy, cały swój wolny czas poświęcaliśmy na wożenie Eli na wizyty u specjalistów, które odbywały się w ośrodkach zdrowia zlokalizowanych w różnych miejscach na terenie Śląska. Ze względu na bardzo koszty takich wizyt, korzystaliśmy z oferty dostępnej w ramach NFZ, co oznacza, że całkowicie musieliśmy dostosować się do wyznaczonych terminów i godzin wizyt. Praktycznie całe dnie spędzałam z Elą w samochodzie, w przychodniach i poradniach.
Niezależnie od pracy ze specjalistami, w tydzień po urodzeniu Eli zabrałam ją też na basen. Chodziłyśmy regularnie, wiedząc, że ruch w wodzie jest dobry dla jej zdrowia i rozwoju. W późniejszych latach próbowałam zapisać córkę do szkółki pływackiej, ale nikt nie chciał podjąć się jej prowadzenia. Dopiero gdy Ela miała 10 lat, rozpoczęła naukę techniki pływania na indywidualnych lekcjach u p. Łukasza Kozłowskiego na basenie Olimpijczyk w Gliwicach.
Ela, jako mała dziewczynka próbowała różnych dyscyplin sportu. Chodziła m.in. na zajęcia judo, ale te jej się nie spodobały, więc nie kontynuowaliśmy. Spodobała jej się za to jazda konna, jednak tu na przeszkodzie stanęły moje obawy o bezpieczeństwo Eli. Udało się Eli opanować podstawy samodzielnej jazdy konnej. Ela nauczyła się też jazdy na łyżwach, która bardzo dobrze jej wychodziła. Preferuje jazdę figurową.
Oczywiście była też nauka jazdy na rowerze. Na początku nauczyła się jeździć na rowerze profesjonalnym trójkołowym. Bardzo sprawnie sobie radziła. Nie wiem dlaczego wówczas wydawało mi się, że Ela nigdy nie nauczy się jeździć na rowerze dwukołowym. Dopóki nie spotkałyśmy trenera Bartka, który postawił Eli warunek, że jeśli chce jechać z nim na obóz, musi nauczyć się jeździć na dwukołowym góralu. Załapała w trzy dni, a cała nauka jazdy na dwóch kółkach odbyła się na naszym podwórku. Miała wówczas 14 lat.
Nie tylko sport
Starsza siostra Karolina od samego początku zajmowała się Elą i uczyła ją literek, wspólnie grały w gry planszowe. Tak samo jak Karolina dla Eli, Ela dla najmłodszej była inspiracją artystyczną. Dziewczyny wspólnie malowały, a gdy tylko Ela nauczyła się grać na pianinie to przekazywała swoje nowo nabyte zdolności najmłodszej siostrze Kindze. Nauczyła się grać od wyjątkowych nauczycieli i instruktorów. Ela była w wyjątkowej szkole podstawowej nr 4 im. Mikołaja Kopernika w Bytomiu. To była szkoła powszechna, gdzie z inicjatywy rodziców utworzono klasę dla dzieci ze specjalnymi potrzebami, które miały odrębny program nauczania tzw. Edterek. Poza nim nasze dzieci robiły wszystko razem z uczniami pełnosprawnymi: lekcje wychowania fizycznego, wycieczki, imprezy, uroczystości szkolne – wszyscy uczestniczyli w nich na tych samych zasadach.
Jak wspomniałam to sami rodzice zainicjowali w szkole powszechnej oddział dla dzieci z niepełnosprawnością i wyszukali wspaniałych nauczycieli, którzy wykazali się ogromnym zaangażowaniem. Wychodzili z wieloma pomysłami. Wynajdywali projekty, w których mogły uczestniczyć, rywalizować i wygrywać nasze dzieci. Takim projektem był m.in. konkurs plastyczny, organizowany przez instytucję japońską. Nauczyciele każdego roku wysyłali do Japonii prace naszych dzieciaków. To były pierwsze międzynarodowe medale, jakie zdobyła Ela. Także dzięki inicjatywie nauczycielki ze szkoły w Bytomiu Ela pokochała i rozpoczęła naukę tańca. Co roku w szkole odbywał się konkurs w stylu „Mam talent”, do którego Ela sumiennie się przygotowywała, ucząc się godzinami układów tanecznych przed lustrem, które opracowywała samodzielnie.
Co Eli daje sport?
Z dzisiejszej perspektywy widzę, jak wiele. Gdy była mała, intuicja podpowiadała mi, że sport to dobra droga. Dzięki niemu 19 letnia dziś Ela jest szczupłą, wysportowaną dziewczyną, która lubi przebywać z ludźmi. Jest otwarta na kontakty z pełnosprawnymi osobami. Lubi jeździć na obozy. Gdyby nie sport, myślę, że nikt nie zaryzykowałby, aby zabrać Elę na taki wyjazd ze zdrowymi dziećmi i młodzieżą.
Sport i treningi nauczyły ją dyscypliny, organizacji, dały jej pewność siebie. Ma umiejętności, których nie posiada wiele innych (pełnosprawnych) dzieci, przez co czuje się swobodnie, nawet jeśli jakaś sytuacja jest dla niej nowa.
Materiał powstał w ramach opracowywanego przez Fundację SONI poradnika „Prowadzenie sportowca z zespołem Downa. Podejście holistyczne„.