Wielka niewiadoma, czyli II Igrzyska Inkluzywne w hokeju na trawie. Rozmowa z Robertem Pawlakiem

Robert Pawlak grający w hokeja na trawie, obok szermierza Adriana Castro, był jednym z dwóch polskich reprezentantów, którzy pojechali do Hiszpanii na II Igrzyska Inkluzywne.  Dwudziestojednoletni reprezentant AZS Politechniki Poznańskiej wziął udział w turnieju, w którym zagrały cztery kluby. Jego madrycka drużyna klubu Alcalá Azul uplasowała się na trzeciej pozycji i tym samym nasz zawodnik wrócił do kraju z brązowym medalem. O tym, jak bardzo rzeczywistość przeszła jego oczekiwania, rozmawiała z nim Paulina Malinowska-Kowalczyk.

Paulina Malinowska-Kowalczyk: Spodziewałeś się tego, co zastałeś?

Robert Pawlak: Zupełnie nie. To była wielka niewiadoma. Nie wiedziałem, czego się spodziewać, ale mnóstwo pozytywnej energii mnie i innym to dało.

Może najpierw powiedz, jak w ogóle wyglądał ten turniej?

Inkluzja polegała na tym, że w jednej drużynie połączono zawodników profesjonalnych z osobami niepełnosprawnymi. Razem gramy w hokeja.

Cztery drużyny, w każdej dwóch profesjonalnych, sprawnych hokeistów. Do której drużyny dołączyłeś jako zawodowiec?

Do drużyny „niebieskich” Alcalá Azul. To drużyna bardzo pozytywna, ekspresyjna i dużo gadająca. Na pewno dobrze się w niej odnalazłem. Było super. Przede wszystkim wszyscy dobrze się bawili i chyba na tym to polegało.

Czy kiedykolwiek wcześniej grałeś w hokeja z osobami z niepełnosprawnością intelektualną?

Nigdy nie miałem okazji, ale po dzisiejszym dniu na pewno wiem, że jeżeli będzie możliwość, to się na to piszę.

Dlaczego? Co ci się tak spodobało?

Radość z gry, radość z hokeja. To, że można tak czerpać pozytywną energię ze sportu i bycia razem z innymi ludźmi.

Wcześniej tego nie przeżywałeś, nie widziałeś?

Widziałem, ale w mniejszym stopniu. Często się o tym zapomina. Traktuje się sport jak pracę. Tutaj może było trochę odpocząć i trochę zauważyć te wszystkie rzeczy.

Jakie reakcje wzbudziły w tobie największy zachwyt?

„Cieszynki” po bramce. To było fantastyczne z ich strony. Starali się, żeby było jak najbardziej widowiskowo.

A poziom gry? Tak szczerze?

Ciężko stwierdzić. Można to porównać do gry dzieci U10 (poniżej 10 r. ż.). Mniej więcej ten poziom, ale to nie przeszkadzało w grze.

Inkluzywne igrzyska to zupełnie nowa, nieznana idea, z jaką pewnie nigdy wcześniej się nie spotkaliśmy. Jak patrzysz na zawody, w czasie których osoby z niepełnosprawnościami, dodajmy różnorodnymi, rywalizują wspólnie z osobami sprawnymi? 

Na pewno bardzo łączy to ludzi i pokazuje, że wszyscy jesteśmy w pewnym sensie tacy sami. Pomaga nam to także uświadomić, że warto cieszyć się z życia i tego, co mamy. Jeśli chodzi o Inclusive Games, to myślę, że to fajna historia, bo może kiedyś to będzie wielkie wydarzenie. Zobaczymy, ale na pewno warto wspierać to przedsięwzięcie.

Jesteś zawodowym sportowcem. Twoje spojrzenie na igrzyska będzie bardzo profesjonalne. Organizatorzy inkluzywnych igrzysk chcieliby, by stworzyć taką triadę: Inclusive Games byłyby cyklicznym dopełnieniem igrzysk olimpijskich i paralimpijskich.  Czy ma to sens przyszłości? 

Wydaje mi się, że tak. Wszystko będzie zależało od tego, jak organizatorzy będą zapraszać ludzi, czy to będzie medialne i czy podołają, żeby co cztery lata organizować imprezę.

Organizacyjnie to trudne?

Zorganizowanie tak dużej imprezy nie jest błahostką. Są jakieś niedopatrzenia, ale wydaje mi się, że z każdą edycją będzie coraz lepiej.

Co dla siebie weźmiesz z tego jednego dnia udziału w JuegosInclusivos?

Dobrą energię, mam nadzieję, że dobrą pogodę do Polski i nowe znajomości. Mam nadzieję, że kontakty będą się rozwijać.

Dziękuję za rozmowę.

_____

Fot. Paulina Malinowska-Kowalczyk

error: Nasze materiały chronione są prawem autorskim! Kopiowanie ich i rozpowszechnianie bez zgody autora zabronione! - paraSPORTOWCY.PL