Historia tej florecistki stanowić mogłaby doskonały materiał do niejednej powieści czy też filmu. Droga, jaką Beatrice Marii Vio musiała pokonać, aby sięgnąć gwiazd, była długa, kręta i wyboista. Pomimo niepełnosprawności 21-latka nie ustawała jednak w dążeniu do swoich marzeń. Dziś Włoszka dominuje na szermierczych planszach całego świata i jest na najlepszej drodze ku temu, by również z kolejnych igrzysk powrócić w złotej koronie.
Beatrice Maria Vio miała pięć lat, gdy po raz pierwszy chwyciła w dłoń floret. Od tamtego momentu cały jej świat zaczął się kręcić wokół szermierki, którą bez większych sentymentów przedłożyła nad pozostałe aktywności fizyczne. Młodziutka Beatrice od początku trenowała w myśl zasady „jeśli chcesz być najlepsza, to ucz się od najlepszych”. W wolnych chwilach tajniki fechtunku podpatrywała ukradkiem od nie byle kogo, bo od samej Valentiny Vezzali, posiadającej na Półwyspie Apenińskim status wielkiej gwiazdy. 44-letnia Włoszka to niekwestionowana królowa floretu, numer jeden na szermierczych listach wszech czasów, multimedalistka mistrzostw świata i Europy, dziewięciokrotna medalistka olimpijska (w tym aż sześciokrotnie złota!). Nie dziwi więc fakt, że młodzi adepci tej pięknej, pełnej wdzięku oraz gracji dyscypliny śnili po nocach, by tak jak Vezzali móc choć raz dotknąć olimpijskiego nieba.
Szczęśliwe, wypełnione treningami, harcerstwem i zabawami z rówieśnikami życie Beatrice (pieszczotliwie nazywanej „Bebe”), nie trwało zbyt długo. Kiedy miała zaledwie 11 lat, jej podporządkowany pod sport świat w ułamku sekundy wywrócił się do góry nogami. A główną winowajczynią jej późniejszych problemów zdrowotnych stała się grypa. Ta wydawać by się mogło z pozoru niegroźna choroba poczyniła ogromne spustoszenie w jej organizmie. Beatrice otarła się o śmierć, pogrypowe powikłania doprowadziły bowiem do zapalenia opon mózgowych. Dziewczynka dzielnie stawiła czoła nieprzyjacielowi, a nabyte dotąd na szermierczej planszy umiejętności okazały się być przydatne jak nigdy wcześniej.
Choroba obeszła się z Włoszką w najbrutalniejszy z możliwych sposobów. W tej trudnej i nierównej walce z wrogiem przez cały czas mogła liczyć na wsparcie bliskich, którzy nie odstępowali jej na krok, obawiając się jednak za każdym razem, że mogą widzieć ją po raz ostatni. Dobrych wiadomości nie mieli dla rodziny Vio lekarze, którzy wskutek postępującej martwicy tkanek zmuszeni byli dokonać podwójnej amputacji rąk poniżej stawu łokciowego oraz nóg poniżej kolan. Otrzymanym w pakiecie „dodatkiem” przypominającym o koszmarze z dzieciństwa, którego można było w porę uniknąć, gdyby kilkanaście miesięcy wcześniej podano Beatrice odpowiednią szczepionkę, są pokrywające jej ciało liczne wykwity oraz blizny. „Bebe” na co dzień stara się nie ukrywać blizn pod grubą warstwą pudru i podkładu. Piękny, szczery uśmiech, którym już na wejściu obdarza każdego napotkanego człowieka, skutecznie odwraca uwagę od wszelkich niedoskonałości.
Pomimo niepełnosprawności Beatrice wciąż pozostała tą samą radosną, pełną energii dziewczyną. Silniejszy od bólu fizycznego okazał się głód zwycięstw, dlatego – choć wiele osób starało się (na szczęście bezskutecznie!) wybić jej to z głowy – podjęła decyzję o powrocie na szermierczą planszę, stając się tym samym pierwszą w historii tej dyscypliny sportsmenką posiadającą protezy czterech kończyn. Wyhamowana przez chorobę kariera na nowo zaczęła nabierać rozpędu. Ogromna w tym zasługa śp. Ryszarda Zuba, trzykrotnego medalisty igrzysk olimpijskich w drużynowym turnieju szabli (srebro 1956 i 1960, brąz 1964), który dołożył wszelkich starań, by nauczyć ją sztuki władania floretem na wózku. Młodziutka Włoszka była pilną uczennicą i każde słowo polskiego fechmistrza chłonęła jak gąbka. Już w 2011 roku została zauważona przez zagraniczne media, jednak na odbywające się rok później w Londynie igrzyska było jeszcze za wcześnie (w chwili rozpoczęcia igrzysk „Bebe” miała ukończone 15 lat). Na otarcie łez pozostał jej wówczas udział w sztafecie niosącej olimpijski ogień.
Świat na dobre usłyszał o Beatrice Vio w 2013 roku, kiedy w Montrealu wygrała swoje pierwsze w karierze zawody Pucharu Świata. Od tamtego momentu Włoszka na dobre zadomowiła się w światowej czołówce. Pomimo wciąż młodego wieku lista jej dokonań już teraz prezentuje się imponująco. Trzy indywidualne tytuły mistrzyni Europy (2014, 2016, 2018), dwa mistrzyni świata (2015, 2017) oraz złoto paraolimpijskie z 2016 roku – takiej kolekcji trofeów pozazdrościć może jej niejeden zawodnik. Co ciekawe, największa duma rozpiera jednak 21-latkę, kiedy z sentymentem spogląda na brązowy krążek wywalczony w drużynowym turnieju floretu kobiet podczas igrzysk paraolimpijskich w Rio de Janeiro.
————
Fot.: Augusto Bizzi/Federscherma.