Ta historia poruszyła i zjednoczyła przed laty miliony Kanadyjczyków. Terry Fox – bo o nim mowa – stał się dla swoich rodaków inspiracją i wzorem do naśladowania, mimo że od realizacji upragnionego celu dzieliły go setki kilometrów.
Terry Fox urodził się 28 lipca 1958 roku. Był bardzo ciekawym świata dzieckiem, wszędzie było go pełno. Uwielbiał grać w baseball, football i rugby, z biegiem czasu dyscypliny te zamienił na piłkę do kosza. Terry snuł ambitne plany na przyszłość. Marzył, aby zostać nauczycielem wychowania fizycznego. Choroba nowotworowa, która zaatakowała znienacka, wymogła na chłopaku całkowite przewartościowanie dotychczasowego życia.
Diagnoza postawiona przez lekarzy była druzgocąca: kostniakomięsak. Rozpoczęła się dramatyczna walka o Terry’ego życie. Intruz umiejscowiony w prawej nodze ani myślał się wycofać. Był odporny na dostępne wówczas metody leczenia, co w konsekwencji doprowadziło do amputacji dolnej kończyny niemal w całości. Stojący u progu dorosłości Fox (w chwili amputacji nie miał ukończonych 19 lat) po opuszczeniu szpitalnych murów zastąpił uciętą nogę wykonaną z włókna szklanego i stali protezą.
Pomimo amputacji Terry Fox pozostał wierny sportowym pasjom. Powrócił do swojej ukochanej koszykówki, tym razem jednak w wydaniu na wózkach, w której trzykrotnie sięgnął po mistrzostwo swojego kraju. Ogromną radość i satysfakcję zaczął czerpać również z biegania. Po lekturze artykułu o Dicku Traumie, pierwszym biegaczu po amputacji, który ukończył maraton w Nowym Jorku, zamierzał pójść w ślady poprzednika. W międzyczasie też w jego głowie zrodziła się szlachetna idea. Fox postanowił połączyć przyjemne z pożytecznym, a realizowana przez niego misja „Maraton Nadziei” (ang. Marathon of Hope), poruszyła miliony serc z całego świata.
12 kwietnia 1980 roku Fox wyruszył w podróż życia. 21-latek planował przebiec wszerz swój kraj i przy okazji zebrać astronomiczną kwotę 24 milionów dolarów, po jednym dolarze na każdego mieszkańca Kanady, która w całości zostałaby przeznaczona na specjalny fundusz na rzecz walki z nowotworami. Tego dnia właśnie w St. John’s w Nowej Fundlandii dokonał symbolicznego zanurzenia protezy prawej nogi w głębinach Atlantyku. Przy okazji też napełnił wodą dwie duże butelki, które zamierzał opróżnić w końcowym punkcie swojej wyprawy usytuowanym nad Oceanem Spokojnym.
42 km 195 m. Trasę takiej długości Fox zobligował się pokonywać codziennie. I choć w jego wykonaniu przypominało to bardziej kuśtykanie niż bieg, a każdy krok okupiony był ogromnym bólem i cierpieniem, ten nie ustawał w dążeniu do realizacji swojego celu. Niestraszne mu były zmieniające się warunki pogodowe: deszcz, wiatr czy palące w twarz i ramiona słońce. Cechy, jakie wyrabiał w sobie od dziecka, a więc determinacja, wysoka odporność psychiczna i umiejętność radzenia sobie w ekstremalnych sytuacjach, w tamtym momencie okazały się być przydatne jak nigdy wcześniej.
Terry Fox każdego dnia zaskarbiał sobie coraz większą sympatię rodaków. Bezcenną pracę wykonały wówczas media, zajmując się nagłośnieniem misternie przygotowanej przez chłopaka akcji. W ten sposób na oczach jego rodaków zrodziła się legenda. Legenda człowieka niezłomnego i wytrwałego, który zaniedbując własne zdrowie zawalczył o zdrowie setek chorych. 1 września, gdy Kanadyjczyk był 143. dzień na trasie, mając zasilone już o blisko dwa miliony konto, doznał silnego napadu kaszlu i bólu w klatce piersiowej. Z trudem łapiąc oddech, podjął się heroicznej próby kontynuacji wyścigu, jednak zamiast na mecie pokonywanego jak co dzień dystansu, wylądował w szpitalu. Nowotwór zaatakował ponownie, zajmując oba płuca.
Chemioterapia tym razem nie przyniosła efektów. Choroba czyniła coraz większe spustoszenie w organizmie słabnącego z każdym dniem Foxa. Życie z tego młodego człowieka ulatywało na naszych oczach. Kanada żarliwie modliła się o cud, swojego modlitewnego wsparcia udzielił mu papież Jan Paweł II. Otuchy i chęci do podjęcia walki dodawał fakt, że piękne dzieło Terry’ego nadal było kontynuowane. Historia ta wstrząsnęła jego rodakami, rozbudzając zarazem drzemiące w nich ogromne pokłady miłości i hojności. Do kwietnia następnego roku na konto funduszu wpłynęły ponad 23 miliony dolarów. Fox umierał, oddech stawał się coraz płytszy. Jego serce zabiło po raz ostatni 28 czerwca 1981 roku, nie doczekawszy przypadających miesiąc później 23. urodzin.
Pamięć o heroicznym wyczynie Terry’ego Foxa pomimo upływu lat do dziś pozostaje żywa. W przeprowadzonym w 1999 roku sondażu uznano go największym bohaterem Kanady. Fox posiadał w sobie wyjątkową moc jednoczenia narodu. Dziesiątki ulic, dróg, szkół oraz budynków noszą w kraju Klonowego Liścia jego imię. Na jego cześć wzniesionych zostało też siedem pomników. Ten najważniejszy, upamiętniający miejsce przerwanego przez niego maratonu, postawiono na obrzeżach miejscowości Thunder Bay.
————
Fot.: terryfox.org