Fot. Warszawskie Stowarzyszenie Rugby na Wózkach „Four Kings”/Facebook

Ja i „Czterej Królowie”. Wspomnienie 10-lecia Mazovia Cup

Warszawskie Stowarzyszenie Rugby na Wózkach już od dekady serwuje nam sport na najwyższym poziomie. Każdy z zawodników ma inną osobowość i prowadzi inne życie, a mimo to razem tworzą niezastąpioną drużynę. W dniach 14-16 października odbyła się dziesiąta edycja Międzynarodowego Turnieju Rugby na Wózkach Mazovia Cup. To świetna okazja, by poznać sportowych twardzieli i jednocześnie zwyczajnych ludzi.

Wracam pamięcią do pierwszych wizyt na treningach „Four Kings”. Byłam amatorką. Nie miałam bogatego doświadczenia w robieniu reportaży. Nie byłam pracownikiem żadnej znanej redakcji. Pracowałam jako wolontariusz dla jednej z Fundacji wspierającej aktywność sportową osób z niepełnosprawnością. Pasjonowało mnie dziennikarstwo. Byłam wdzięczna za zaufanie. Ktoś pozwala mi robić materiał, wejść w rzeczywistość klubu sportowców, ale i przyjaciół. Minęły cztery lata. Wspomnienie są nadal wyraziste. Przemierzam trasę z jednego krańca miasta na drugi, niosąc statyw. Pozyskuję jednego z operatorów do współpracy wolontariackiej przy wydarzeniu. Po drodze pokonuję szereg przeszkód i nagłą odmowę jednego z techników, który miał mnie wspierać w nagrywaniu pierwszego w moim życiu Mazovia Cup. Idę jednak do przodu. Bo chyba to właśnie cechuje dobrego zawodnika. Można mieć kryzys, można się na kimś zawieść, można chcieć odpuścić, ale największa wygrana to wejść na poziom bycia silniejszym od tych stanów. Pamiętam dokładnie to napięcie. Czy zdążę na turniej w Legionowie, wracając z zabitej dechami wioski w górach z panieńskiego ważnej dla mnie przyjaciółki. Nie chciałam zawieść ani jej, ani drużyny. Zgodziła się mnie wesprzeć technicznie koleżanka z telewizji studenckiej. Niedzielny finał turnieju. Zdążyłam z lekko podkrążonymi oczami po zarwanej nocy i kilkugodzinnej podróży z gór. Dworzec, bieg na uczelnię po sprzęt, pośpiech na kolejny pociąg z Warszawy do Legionowa, pomoc przyjaciółki, by podwieźć nas pod halę, gdy zawiodły taksówki. Udało się. Widzę uśmiechniętego Dominika. Nie wiedziałam, co się do końca dzieje. Z jednej strony umysł czuł dezorientację i chaos, z drugiej zachowywał kontrolę i trzymał się planu realizacji nagrań, mimo, że sam ledwo co stał na nogach.

Moje wyzwania w realizacji materiałów o drużynie przypominają typowy mecz rugby na wózkach. Przeciwnik staje na głowie, by zablokować tor jazdy trzymającego piłkę lub wybić mu ją z rąk. Posiadacz piłki może trzymać ją jedynie przez 10 sekund. Pełna koncentracja to klucz do przewagi. Odbicie lub podanie. Po 10 sekundach musisz decydować. Brak decyzji to strata. Presja czasu, pełna kontrola, przeszkody, ataki. Trening czyni mistrza. Tak, to prawda. Każde zawody mają w sobie jednak coś z loterii. Może to być słabszy dzień rozgrywających u przeciwnika lub wręcz przeciwnie, ten silniejszy. Nie wiesz, co będzie działo się w tobie i jak będziesz się czuł w dniu meczu. Nie wiesz, jaką strategię obierze konkurent. Wiesz jedynie, że masz 10 sekund za każdym razem, gdy trzymasz piłkę, by przez ten ułamek czasu zaplanować strategię, zachować obrany kierunek i zbliżyć się do wygranej. Musisz ufać członkom własnej drużyny. Dobrze ich znać i przewidywać, kto w danej pozycji ma największy potencjał, by przejąć ster.

Zobacz:  Drugie złoto Barbary Moskal na strzeleckim Pucharze Świata we Francji

Kolejny turniej, kolejny materiał. Tym razem dokładnie w weekend rozgrywek rugby następuje początek serii obciążających mnie zdarzeń. Tracę coś w życiu zawodowym i osobistym. Głowę rozsadza mi migrena. Czuję, że nie mam kontroli nad niczym, że coś w życiu mnie pochłania. Mam jednak zasadę podobną jak przy pierwszym materiale o rugby na wózkach. Nieważne co, zrobię to. Zażywam proszki na ból – nie wiem już czy głowy, czy kości. Odkładam na później myśli o tym, że właśnie zostałam sama. Zwyczajnie sama. Ze wszystkim. Na arenie Legionowo istnieje dla mnie tylko jedno. Ból został na zewnątrz. W środku jest wola walki o oddanie emocji z tegorocznych rozgrywek. Zaciskam mocno kciuki, dopingując sprytne wyprzedzanie przeciwnika przez Bartka, fenomenalne podania Izabeli, postęp i sukcesy Maćka. Jeszcze dwa lata wcześniej na gali mówił, że dopiero zaczyna, jest początkujący, jedynie się uczy. Jestem z niego dumna. Z tego, że stał się jednym z najlepszych zawodników turnieju na arenie międzynarodowej. Miałam wrażenie, że nie przez przypadek mój kryzys pokrywa się z oglądaniem jego sukcesu. „Four Kings” pojawiło się w jego życiu, gdy sam miał wrażenie, że niewiele dobrego przed nim. Znalezienie swojego stylu gry też wymagało ciężkiej pracy, zaciśnięcia zębów i chwil złości. To ludzkie. Wygrywają jednak ci, którzy nie pozwalają definiować tego, kim są przez gorsze chwile. Czuję narastający we mnie konstruktywny gniew. Odbiorę ci tę piłkę – mówię do niewiary w szczęśliwe chwile, relacje i sukces w swoim życiu.

Zamykam oczy i pamiętam wieczory w 2019 roku. Zbyt dużo wzięłam na siebie w stosunku do swoich sił. Wiedziałam, że jak wejdę do domu, to zasnę. Poza pracą i studiami chodziłam po lekarzach. Ból kości, wyczerpanie, ale i dużo serca wkładanego w pracę i projekty. Obiecałam zrobić materiał „Four Kings”. Dlatego tego wieczoru, gdy miałam telefon w ramach wywiadu z jednym zawodnikiem, stałam pół godziny na deszczu. Założyłam kaptur i mokłam, jednocześnie notując w komórkowym notatniku ważne fakty z historii jego przygody z klubem. Wokół było ciemno. Ludzie chodzili z psami pod rozłożystymi parasolami, patrząc się z zaciekawieniem, kim jest ta cieknąca strumieniami wody dziewczyna w kapturze. Orzeźwiało mnie zimno i deszcz. Przynajmniej chwila dezorientacji dla bólu, dla słabości, dla wyczerpania. Bo moją piłką jest materiał o „Four Kings”. Moje 10 sekund wciąż trwa. „Na początku ciężko było mi się dogadać z kolegami, byliśmy bardzo różni z [tu zawodnik wymienił imię członka drużyny]. Potem się dotarliśmy. Teraz też czasem bywa ostrzej, ale już się znamy, wiemy, jak ze sobą rozmawiać. Wiemy, kiedy na chwilę zejść z treningowego boiska, gdy emocje zbytnio biorą górę.”  Emocje – no właśnie, pomyślałam. Jak trudno utrzymać balans. Z jednej strony napędzają nas do działania, z drugiej paraliżują. Sport to trening nie tylko ciała, ale i umysłu. Oprócz przeciwnika skuteczna gra wymaga odpowiedniego podejścia do samego siebie. Skończyłam rozmowę. Był ostatnim z sześciu lub siedmiu zawodników, o których przygotowaliśmy serię inspirujących postów na blogu Niepełnosprawni. Pełnosprawni w sporcie. Trzęsłam się jak galareta po wejściu do domu. Wzięłam ciepły prysznic po ciemku. Światło wyjątkowo mnie raziło. Oczy nie chciały już patrzeć. Zasnęłam.

Zobacz:  Lekkoatleci rozpoczynają nowy sezon. Czworo Polaków powalczy w Dubaju

Dwa tygodnie później kolejny przeciwnik zaczął mnie okrążać. Nie ze swojej winy musiałam pożegnać się z pracą. Wykorzystałam tydzień urlopu, by wyjechać, spojrzeć z innej perspektywy na stan, w którym utkwiłam. Co się dzieje? Jak tyle rzeczy naraz może się dziać? I w momencie, gdy pełna pozytywnej energii powinnam składać relację z Mazovia Cup. Nie miałam sił. Pragnęłam tylko ciszy, płaskiej linii w umyśle, zastygnięcia. Zdarzenia i przeżycia naruszyły granicę wytrzymałości. Dopiero potem byłam w stanie myśleć, co dalej… ale zanim pozwoliłam sobie wyrazić emocje, wykrzyczeć, zapłakać, zmontowałam materiał. Może nie był  profesjonalny, może tym razem nie robił go zawodowy montażysta, może nie jestem wybitnym operatorem, ale robiłam go z serca. Nie wiedziałam już, od czego mam bardziej czerwone oczy. O szklących się od trudnych przeżyć oczu, czy od zbyt dużej ilości czasu w towarzystwie monitora. Mój laptop nie radzi sobie zbyt dobrze z programem do montażu i do sklejenia każdego wycinka musiałam wypracować anielską cierpliwość. Dziś wracam do tych chwil z sentymentem. Mija ponad dwa lata od tamtej chwili. Przeszłam długą drogę ku lepszemu. Znałam Four Kings zaledwie przez mniej niż połowę istnienia Stowarzyszenia. Mimo to mocno ich polubiłam. Średnio przepadam za sportami z udziałem piłki. Tym większym fenomenem jest niezdefiniowane „coś”, co uczyniło ze mnie fankę walecznych graczy rugby na wózkach.

Zapraszamy na wideorelację z jubileuszowej X edycji turnieju!

————

Fot. Warszawskie Stowarzyszenie Rugby na Wózkach „Four Kings”/Facebook

Copyright PARASPORTOWCY.PL 2017

error: Nasze materiały chronione są prawem autorskim! Kopiowanie ich i rozpowszechnianie bez zgody autora zabronione! - paraSPORTOWCY.PL