Rok 2017 bez wątpienia należał do Jetze Plata. Holenderski sportowiec całkowicie zdominował rywalizację w handbike’ach w kategorii H4. W sześciu rozegranych zawodach Pucharu Świata odniósł komplet zwycięstw, zasłużenie sięgając po Kryształową Kulę. Ukoronowaniem najlepszego w jego karierze sezonu okazały się dwa złote krążki kolarskich mistrzostw świata, a także dwa tytuły w triathlonie. Plat uwielbia stawiać sobie wysoko poprzeczkę, a całe swoje życie podporządkowuje igrzyskom paraolimpijskim w Tokio, podczas których zamierza dokonać czegoś absolutnie wyjątkowego – sięgnąć po złote medale w dwóch różnych dyscyplinach.
Paulina Królak/Adrian Lipiński: Na początku tego roku jako jeden z sześciorga niepełnosprawnych sportowców zostałeś nominowany do prestiżowej nagrody Laureus World Sports Award. Co znaczyła dla Ciebie ta nominacja?
Jetze Plat: To wspaniałe uczucie znaleźć się w szóstce nominowanych w kategorii „Sportowiec roku z niepełnosprawnością”. Sezon 2017 okazał się być jak dotąd najlepszym w mojej dotychczasowej karierze i jestem szczęśliwy, że tak wiele udało mi się osiągnąć. W grudniu znalazłem się w gronie zawodników aspirujących do tytułu najlepszego sportowca Holandii, i co totalnie mnie zaskoczyło, zostałem zwycięzcą tego plebiscytu. Nagroda Laureus jest jednak jeszcze ważniejsza, ponieważ nominowani są do niej sportowcy z całego globu. Rozpiera mnie duma, że mogłem stać w jednym szeregu z najlepszymi atletami na świecie.
P.K./A.L.: Podczas igrzysk paraolimpijskich w Rio sięgnąłeś po brąz w handbike’ach w kategorii H5. Od dwóch sezonów przywozisz medale w H4. Czym podyktowane było przejście do tej kategorii?
J.P.: Decyzja o zmianie kategorii była dla mnie niezwykle trudna. Uwielbiałem rywalizację w H5, jednak moje ciało zaczęło odmawiać posłuszeństwa. Nie byłem już w stanie przez wiele godzin w tygodniu jeździć na tak wysokim poziomie, a przez skomplikowaną budowę bioder oraz nóg jazda klęcząc na dłuższą metę stawała się dla mnie coraz bardziej uciążliwa. W pozycji tej zacząłem ścigać się odkąd skończyłem 15 lat i robiłem wszystko, żeby uzyskiwać jak najlepsze wyniki. Skoncentrowałem się w stu procentach na igrzyskach paraolimpijskich w Rio de Janeiro, ignorując coraz więcej wysyłanych przez mój organizm sygnałów. Po Rio złożyliśmy wniosek o reklasyfikację podparty zdjęciami rentgenowskimi, na podstawie których bez problemu przydzielono mnie do H4. Cieszę się niezmiernie z tego powodu, ponieważ znów mogę trenować na najwyższych obrotach. Trudno mi czasami uwierzyć, że w 2017 roku zdobyłem wszystko, co było do zdobycia. Było to dla mnie ogromne zaskoczenie w tak mocno obsadzonej kategorii H4. Warto jednak pamiętać, że nie jestem w sporcie nowicjuszem, bo pomimo wciąż jeszcze młodego wieku (mam 27 lat) mam za sobą wiele lat startów.
P.K./A.L.: W pucharowej rywalizacji w H4 w 2017 roku byłeś nie do zatrzymania. Na sześć rozegranych wyścigów odniosłeś komplet sześciu zwycięstw. Z mistrzostw świata w RPA wróciłeś podwójnie ozłocony. W czym tkwi tajemnica Twojego sukcesu?
J.P.: Najważniejsze jest to, że uwielbiam to co robię i w stu procentach żyję sportem. Nie jest tajemnicą, że wielu moich przeciwników czyni to samo. Myślę, że duża w tym zasługa triathlonu. Trenuję około 10-15 godzin na rowerze tygodniowo, dodatkowo dwa razy w tygodniu ścigam się na wózkach, do tego dochodzą jeszcze 2-3 jednostki treningowe na basenie. Ten różnorodny program treningowy sprawia, że staję się silniejszy i wytrzymalszy.
P.K./A.L.: Kilka tygodni po mistrzostwach świata w parakolarstwie w Pietermaritzburgu sięgnąłeś po dwa mistrzowskie tytuły w triathlonie. Podczas mistrzostw świata Ironman na Hawajach osiągnąłeś rezultat 8:41:47 godz. Jak się czujesz jako poczwórny mistrz świata?
J.P.: 14 października jest dniem, którego nie zapomnę do końca życia. Przed startami nigdy nie wiem, czego się spodziewać, każdy występ stanowi dla mnie wielką niewiadomą. Po powrocie z Pietermarutzburga moja forma wciąż utrzymywała się na wysokim poziomie, ale zawody na Hawajach odbywały się w ciężkich warunkach (38 stopni, przy wietrznej pogodzie) niesprzyjającym biciu rekordów. Choć był to dzień pełen bólu, zarówno pod względem fizycznym jak i mentalnym, to był on jednocześnie dniem wspaniałym. Pomimo wycieńczenia ustanowiłem nowy rekord na trasie nazwanej na cześć niesamowitego człowieka, wielkiego mistrza Ironman – Thomasa Fruehwirtha. Przez wiele lat marzyłem o tym, by wziąć udział w słynnym wyścigu na Hawajach, więc przekroczenie mety było czymś szczególnym.
P.K./A.L.: Które ze zdobytych medali, w handbike’ach czy triathlonie, cenisz sobie najbardziej?
J.P.: Trudne pytanie. Najważniejsze jest dla mnie złoto mistrzostw świata w kolarstwie ręcznym. Miałem 12 lat, gdy zacząłem się ścigać na rowerze i od tamtej pory moim marzeniem było stać się w przyszłości najlepszym zawodnikiem na kuli ziemskiej. Cennym nabytkiem w mojej kolekcji jest tytuł wywalczony w RPA w indywidualnej jeździe na czas, w której byłem najszybszy na bardzo wymagającej, pagórkowatej trasie.
P.K./A.L.: Droga na szczyt, czy to w sporcie czy w innej dziedzinie, podparta jest ciężką pracą. Jak wygląda Twój zwykły dzień treningowy?
J.P.: Od 2012 roku jestem sportowcem na pełen etat i sport stanowi dla mnie priorytet. W poniedziałki z reguły mam przerwę od treningów, a czas ten staram się poświęcić na pracę nad sprzętem lub załatwianie innych ważnych spraw. W pozostałe sześć dni czeka mnie ciężka harówka. Trenuję dwa razy w ciągu dnia, a czasem nawet trzy z uwagi na triathlon. To zależy głównie od okresu przygotowawczego, ale zazwyczaj aplikuję sobie po dwie jednostki treningowe na siłowni oraz wózku, dwa-trzy treningi pływackie, a także 6-8 treningów na rowerze.
P.K./A.L.: Co daje Ci motywację do ciągłego trenowania?
J.P.: Trenuję przez tyle godzin, ponieważ uwielbiam wygrywać wyścigi. Przygodę ze sportem zaczynałem jako młody chłopak i jestem wdzięczny, że wciąż mogę robić to, co kocham.
P.K./A.L.: Kluczową rolę w sporcie odgrywa również odżywianie. Czy na co dzień zmuszony jesteś przestrzegać diety?
J.P.: W mojej dyscyplinie to naprawdę ważny aspekt. W przeszłości pracowałem z kilkoma różnymi dietetykami. W oparciu o ich wskazówki opracowałem swój indywidualny program żywieniowy, dzięki któremu na bieżąco mam podgląd na to, które produkty mają na mnie lepszy, a które gorszy wpływ.
P.K./A.L.: Życie każdego sportowca wiąże się z licznymi wyjazdami na zawody i zgrupowania. Ile dni w roku spędzasz poza domem?
J.P.: To zależy od sezonu. W 2018 roku będzie to np. około 160 dni spędzonych z dala od domu i bliskich.
P.K./A.L.: Jak Twój organizm znosi tak duże obciążenia treningowe wynikające z uprawiania dwóch dyscyplin? Ile potrzebujesz czasu na regenerację po ciężkich zawodach?
J.P.: Z racji tego, że dużo trenuję, zmuszony jestem zadbać o odpowiednią regenerację. Istotne jest, by po zakończeniu wyścigu wykonać dobre schłodzenie (element treningowy polegający na uspokojeniu swojego organizmu w odpowiedni sposób i wprowadzeniu go w fazę odpoczynku) i zjeść pełnowartościowy posiłek. Nie mam co prawda problemów ze ściganiem się kilka dni po rząd, jednak takie zawody jak Ironman rządzą się swoimi prawami. Po starcie na Hawajach byłem bardzo zmęczony, a pełna regeneracja zajęła mi ponad tydzień.
P.K./A.L.: Wiele osób postrzega Cię za wzór sportowca. A kto jest Twoim sportowym idolem?
J.P.: W 2008 roku w ramach specjalnego programu miałem sposobność śledzić na żywo igrzyska paraolimpijskie w Pekinie. Tam właśnie zobaczyłem męski wyścig kolarstwa ręcznego, który wygrał południowoafrykański zawodnik Ernst van Dyk. W tamtym czasie był on dla mnie bohaterem. Pomyślałem sobie wówczas: „ja też tak chcę”.
P.K./A.L.: Czy w swoim kraju jesteś osobą rozpoznawalną?
J.P.: Holandia to niezwykle usportowiony kraj. Ogromnym wyróżnieniem jest dla mnie, że zostałem dostrzeżony i wybrany najlepszym sportowcem paraolimpijskim minionego roku. Co prawda nie jest to tej samej rangi wyróżnienie, jak zostanie najpopularniejszym piłkarzem lub pełnosprawnym kolarzem, gdyż sport paraolimpijski w naszym społeczeństwie cieszy się mniejszym zainteresowaniem wśród kibiców i mediów. Na holenderskich zawodnikach ciąży zatem wielka odpowiedzialność, by poprzez starty na międzynarodowej arenie stał się on bardziej rozpoznawalny.
P.K./A.L.: Czy czujesz się spełnionym sportowcem?
J.P.: Absolutnie nie czuję się sportowcem spełnionym. Ostatnie miesiące były naprawdę dobre i wyjątkowe. Mówi się, że dojście na szczyt jest łatwiejsze niż pozostanie na nim. W stu procentach się z tym zgadzam i w najbliższym czasie czeka mnie sporo pracy, by na tym szczycie się utrzymać.
P.K./A.L.: Jakie jest Twoje największe marzenie?
J.P.: Zdobycie dwóch złotych medali w dwóch różnych dyscyplinach, handbike’ach oraz triathlonie, podczas igrzysk paraolimpijskich w Tokio w 2020 roku.
————
Fot.: prywatne archiwum Jetze Plata.