Sobota przyniosła polskim kibicom ogromne emocje podczas zawodów pływackich na igrzyskach paralimpijskich w Paryżu. Na pływalni Paris La Défense Arena odbyły się finały na dystansie 50 metrów stylem grzbietowym w klasach S1 i S2. W obu konkurencjach mogliśmy podziwiać występy Polaków, Kamila Otowskiego i Jacka Czecha. Po raz drugi po złoto sięgnął Otowski, który dziś zatriumfował w S1.
Kamil Otowski, 24-letni zawodnik IKS AWF Warszawa, zdobył swój drugi złoty medal podczas tych igrzysk. Po triumfie w czwartkowej konkurencji 100 metrów stylem grzbietowym w S1, w sobotni wieczór ponownie pokazał swoją dominację, zwyciężając na dystansie 50 metrów grzbietem z czasem 1:07.95. Polak nie dał szans rywalom i ukończył wyścig z przewagą prawie sześciu sekund nad drugim Francesco Bettellą z Włoch (1:13.90).
Otowski, rozstawiony jako faworyt na torze czwartym, od samego początku kontrolował wyścig i pewnie dotarł do mety jako pierwszy. To kolejne wielkie osiągnięcie tego utalentowanego pływaka, który ma już na swoim koncie m.in. złote medale mistrzostw świata w Manchesterze w 2023 roku na obu dystansach.
– Bardzo się ciszę. Dzisiaj mój mental był tam gdzie trzeba, ale poczułem dzisiaj ogromną ulgę jak dopłynąłem, nawet nie tyle, że eksplozję radości, ale po prostu ogromną ulgę. Jestem podwójnym mistrzem paralimpijskim i jeszcze to do mnie nie dociera. Jak dzisiaj na łóżku położę dwa medale obok siebie, to dopiero będę wiedział, na czym stoję – powiedział Kamil Otowski na gorąco po opuszczeniu basenu.
Zapytany, komu dedykuje dzisiejszy sukces, odpowiedział: – Całej rodzinie, mojemu trenerowi, mojej całej ekipie tutaj – trenerce Beacie, Oskarowi fizjoterapeucie, Sławkowi, który jest naszym psychoterapeutą. Całej misji też całemu sztabowi. No i mojej bratowej, która ma dzisiaj urodziny, więc wszystkiego najlepszego!
Jacek Czech po raz piąty na czwartym miejscu
W finale 50 metrów stylem grzbietowym q S2 wystartował drugi z Polaków, Jacek Czech, który zajął czwarte miejsce z czasem 59.36 s. Dla Czecha, najbardziej doświadczonego zawodnika polskiej reprezentacji, była to już piąta taka sytuacja w karierze, kiedy kończy zawody na czwartej pozycji podczas igrzysk. Pomimo wieloletnich starań i doskonałej formy po raz kolejny zabrakło mu niewiele do podium. Jego rezultat, choć nie przyniósł medalu, jest znaczącym osiągnięciem. Czech, mający na koncie starty na igrzyskach w Londynie (2012), Rio de Janeiro (2016), Tokio (2021) i Paryżu (2024), pozostaje przykładem niezłomności i wytrwałości.
Jacek Czech skomentował swoje czwarte miejsce: Dałem z siebie wszystko. Popłynąłem na maksa… co tu więcej mówić? Czwarte miejsce i dwadzieścia lat pracy. Mam jeszcze jeden dystans. Popłynę. ile da fabryka, ale ciężko będzie. Musimy realnie do tego podejść. Największe szanse miałem na dystansie 50 metrów. Tutaj starałem się ze wszystkich sił.
Finał na 50 metrów stylem grzbietowym S2 zdominował Brazylijczyk Gabriel Geraldo dos Santos Araujo, który wygrał z czasem 50.93 s, ustanawiając nowy rekord Ameryki. Drugie miejsce zajął Władimir Danilenko z Rosji (57.54 s), a trzecie miejsce przypadło Chilijczykowi Alberto Abarzie (58.12 s). Jacek Czech, mimo dobrego startu i silnego tempa, ukończył wyścig na czwartym miejscu, tracąc do podium nieco ponad sekundę.
Przed Jackiem Czechem jeszcze jeden start, na 200 metrów kraulem. – Popłynę, tyle ile da fabryka, ale ciężko będzie i trzeba realnie do tego podejść. Większe szanse miałem na 50-tkę. Tutaj starałem się ze wszystkich sił i była pełna mobilizacja – dodaje, zapowiadając walkę do upadłego.
Emocje na najwyższym poziomie
Finały w Paryżu były pokazem nie tylko sportowej rywalizacji, ale także wytrwałości, odwagi i determinacji. Polscy zawodnicy – Kamil Otowski i Jacek Czech – zaprezentowali się z jak najlepszej strony, pokazując, że są gotowi do walki o najwyższe cele. Kamil Otowski zdobył już dwa złote medale, a Jacek Czech, mimo braku medalu w tej konkurencji, po raz piąty znalazł się na czwartym miejscu, co świadczy o jego niezłomnej walce i nieustannym dążeniu do sukcesu.
_____
Fot. Bartek Syta/Polska Fundacja Paraolimpijska/Robert Szaj