Łukasz Wietecki z przewodnikiem Jackiem Krawczykiem na gorąco podsumowali wczoraj swój start w paralimpijskiej rywalizacji triathlonowej. Rozmowę z szóstym duetem igrzysk w Paryżu przeprowadziła Paulina Malinowska-Kowalczyk.
Paulina Malinowska-Kowalczyk: Jak podsumujecie swój start?
Łukasz Wietecki: Dużo emocji. Dużo wszystkiego. Dużo zmęczenia… Wysoka temperatura.
Dobrze się pływało w Sekwanie?
Łukasz: Ciężko. Szczególnie droga powrotna, bo płynąć musieliśmy pod prąd. W tamtą stronę płynęło się szybko, a z powrotem, to myślałem tylko – ile jeszcze. Myślę też, że pojechaliśmy bardzo dobrze. Na bieg wyszliśmy na zmęczeniu, ale Jacek mnie motywował. Mieliśmy szanse na piąte miejsce, ale dostaliśmy karę 10 sekund.
Z jakiego powodu zostaliście ukarani?
Łukasz: Z emocji i ze stresu. Przy drugiej strefie zmian nie odłożyłem kasku tam, gdzie powinienem. Wyłączyłem się i zapomniałem o tym. To mój pierwszy występ na igrzyskach w tej konkurencji. Mój i nasz jako reprezentacji Polski i myślę, że po części z tym było to związane. Chcieliśmy dotrzeć do mety na jak najlepszym miejscu.
10 sekund w plecy, ale jest szóste, świetne miejsce.
Łukasz: Faktycznie jest świetne miejsce. Wprawdzie mówiłem o medalu i na niego liczyłem, ale było naprawdę bardzo dobrze. Dużo trzeba było poświęcić, żeby tu być i zakończyć na szóstym miejscu.
Myślisz już o Los Angeles?
Łukasz: Tak.
Od razu po wyjściu ze Sekwany?
Łukasz: (śmiech). Od razu po wyjściu to nie. Wiedziałem, że mam jeszcze coś do zrobienia tutaj i skupiałem się tylko na tym, aby dobiec do mety.
Jacku, jesteś debiutantem. Podwójnym, bo i na igrzyskach i w tej dyscyplinie. Jak patrzysz na dzisiejszą rywalizację?
Jacek Krawczyk: Znam triathlon, bo rywalizuję indywidualnie w zawodach triatlonowych. Jednak paraigrzyska to jest dla mnie nowość. Paratriathlon ma inne oblicze. Triathlon ma cztery dyscypliny, jak się czasem się śmiejemy. Jest jeszcze ta magiczna strefa zmian, która w tym wypadku trochę nie poszła. No to powiedzmy, że ja mogę sobie dodać piątą jeszcze, bo cały czas jestem tutaj dla Łukasza. Dlatego ten start ma dla mnie trochę inny klimat. Nie zawsze mogę dać z siebie wszystko, bo musimy patrzeć ciągle na siebie.
To doświadczenie bycia przewodnikiem w Twoim przypadku jest relatywnie krótkie. Czy trudno było się przestawić z rywalizacji indywidualnej na zupełnie inny tor?
Jacek: Razem rywalizujemy od ponad roku. Pierwsze starty nie były udane, bo sprzęt nam płatał figle. Z biegiem czasu nabieram doświadczenia. Uczyliśmy się siebie, a zgranie w tandemie jest dość mocno istotne. Łukasza trzeba byłoby zapytać, czy i jak bardzo jest ze mnie zadowolony?
Łukasz: Jestem bardzo zadowolony z Jacka. Dał z siebie wszystko. Motywował mnie podczas biegu. Bardzo dobrze jeździ na rowerze. Naprawdę było super. To, że kasku nie odłożyłem na miejsce świadczy tylko o randze tych zawodów. O wielkich emocjach. Mnie się nigdy wcześniej to nie zdarzyło, więc to musi coś znaczyć.
Jak wpadłeś na to, żeby zostać triatlonistą? Przecież jesteś biegaczem długodystansowym.
Łukasz: Potrzebowałem nowego bodźca, bo nigdy nie udało mi się zdobyć medalu na igrzyskach. Stwierdziłem, że spróbuję swoich szans w triathlonie. Jak się okazało, tu też nie jest lekko, ale myślę, że za cztery lata – kto wie.
W triathlonie na pewno jest ciekawiej.
Łukasz: Zdecydowanie. Jest dużo zmiennych. Dużo emocji, stresu i niespodzianek. Naprawdę wiele się tu dzieje. Zapewne jeszcze się wydarzy wiele niespodzianek.
Jakie na przykład?
Łukasz: Trasa na rowerze jest ciężka, bo prowadzi po kostce brukowej. Zapewne nie każdy zdoła dojechać do mety. My na szczęście dojechaliśmy no i z tego też trzeba się cieszyć. Jacek doskonale spełnił swoje zadanie.
Łukasz, jak widzisz, co jesteś w stanie w tej chwili zobaczyć? Czy widzisz wieżę Eiffla, która jest teraz za Tobą?
Łukasz: Widzę tylko zarys Wieży Eiffla. O… jest tam.
Jacek: Jakbym poszedł parę metrów w lewo, ubrał inną koszulkę i gdybym się nie odezwał, to Łukasz by przeszedł obok mnie i by mnie nie zauważył.
Jak oceniacie atmosferę w Paryżu? Bo tutaj na moście Aleksandra jest fantastycznie. Wzdłuż Sekwany są kibice, którzy zagrzewają do walki nie tylko Francuzów.
Łukasz: To jest niesamowite. Szczególnie podczas jazdy na rowerze i podczas biegania. Słyszeliśmy wtedy kibiców, którzy głośno krzyczeli, klaskali, dopingowali. Powiem to raz jeszcze – to było niesamowite. To niosło.
Śledziliście doniesienia czy Sekwana jest czysta czy brudna?
Łukasz: Oczywiście. Dzień wcześniej o 22:30 dostaliśmy informację, że start się odbędzie. Ciężko było położyć się wcześniej, bo musieliśmy czekać na informację, czy zawody się odbędą. Już raj je przełożono. Była też opcja, że odbędą się w trzecim terminie.
Jak te zmiany wpływały na Was? Bo zawsze przed startem jest przyspieszone bicie serca.
Łukasz: Troszeczkę wpływały. Ja szczególnie czułem to dzień, dwa dni temu. Nie mogłem spać, bo myślałem, że zawody odbędą się w pierwotnym terminie. Jak się dowiedziałem, że odbędą się dzień później, pomyślałem „dobra, walić to” i poszedłem spać.
Dzisiejsza noc po zawodach będzie przespana?
Łukasz: Na pewno emocje będą większe, ale najważniejsze, że ciśnienie zeszło. Myślę, że będę myślał o tym dniu. Że to już koniec i pora na nowe rozdanie kart. Zamierzam spełniać się poza sportem, ale oczywiście cały czas o nim myślę i będę się szykował na Los Angeles.
Razem z tym samym przewodnikiem?
Łukasz: No to Jacek musi się wypowiedzieć.
Jacek: Nie wiem jeszcze. Państwo wiecie pierwsi o tych pomysłach. Jeszcze przemyślę.
Ale na gorąco jakaś deklaracja?
Jacek: Ojejku… boje się takich rzeczy.
____
Fot. Bartłomiej Zborowski/Polski Komitet Paralimpijski