Ścigają się na zawodach, a w życiu prywatnym nie mogą bez siebie żyć. Codziennie rozmawiają przez telefon albo na treningach. Zapraszają się na przyjęcia urodzinowe, razem wyjeżdżają na zgrupowania, zawody i wycieczki krajoznawcze. O kim mowa? O sportowcach z zespołem Downa – uczestnikach krajowych i międzynarodowych turniejów, których połączył sport.
Czas spędzony razem na treningach i obozach, wspólne tematy, zmartwienia i wyzwania sprzyjają nawiązywaniu bliskich relacji. Obserwujemy to zwłaszcza w środowisku zawodników z Trisomią 21. Z upływem lat, gdy zawodnicy poświęcają sportowi więcej czasu, zacieśniają się też więzi między nimi. Z drugiej strony na zawodach ci sami sportowcy stają często przeciwko sobie w walce o wynik. Słyszą od trenerów: „Trzymaj się swojego toru. Płyń dla siebie. Nie patrz na innych” – rady, które pomagają skoncentrować się na zadaniu, gdy zawodnik odczuwa największy stres i obawy przed rywalami podczas współzawodnictwa. To podejście nakierowane na wzmocnienie jednostki w naturalny sposób prowadzi do izolowania się od otoczenia, tak, aby zewnętrzne bodźce nie zachwiały poczucia sprawstwa i pewności siebie. Podobne mechanizmy obserwujemy w każdym sporcie indywidualnym.
A więc, czy przyjaźń między sportowcami rywalizującymi na najwyższym poziomie rozgrywkowym, gdzie liczy się wynik, jest możliwa? Pytamy o to Przemysława Worwę, byłego sportowca, a dziś trenera mentalnego pracującego z drużynami sportowymi oraz zawodniczkami i zawodnikami różnych dyscyplin, który uczy jak, w oparciu o m.in. nauki psychologii, wykorzystywać swój potencjał do realizacji celów.
[Z Przemysławem Worwą, trenerem mentalnym w sporcie rozmawia Paulina Gadomska-Dzięcioł z Fundacji Sportu Osób Niepełnosprawnych Intelektualnie]
Paulina Gadomska-Dzięcioł: Czy przyjaźń między rywalami sportowymi jest możliwa?
Przemysław Worwa: Zdecydowanie tak i jako przykład podam dwóch wybitnych tenisistów. Roger Federer i Rafael Nadal przez lata rywalizowali ze sobą, walcząc o zwycięstwa na kortach całego świata. Nie raz stawali przeciw sobie w finałach ważnych turniejów. Tylko jeden z nich wygrywał, siłą rzeczy drugi musiał przegrać. To nigdy nie był układ win – win, a jednak ta wzajemna rywalizacja nie przeszkodziła im w zbudowaniu przyjacielskiej relacji. Patrzę na sportowców holistycznie a punktem wyjścia jest fundamentalna prawda, że sportowiec to przede wszystkim człowiek. A człowiek zawiera przyjaźnie.
Oczywiście trzeba na to nałożyć specyfikę trybu życia sportowców. Wyjazdy na zawody, zgrupowania oraz emocje związane ze startami, presja wyniku, która towarzyszy sportowcom – to czynniki, które mogą wzmacniać skupienie na sobie i swoich potrzebach, odsuwając wrażliwość na drugą osobę na plan dalszy. Mogą w konsekwencji utrudniać wchodzenie w głębsze relacje i tworzenie się przyjaźni, szczególnie wśród bezpośrednich konkurentów.
Jednocześnie te same obozy, zgrupowania czy zawody sportowe stwarzają sportowcom przestrzeń do częstszego kontaktu, wspólnego spędzania czasu, lepszego poznawania się, nie tylko od strony sportowej.
Dodatkowo wzajemna świadomość emocji towarzyszących karierze sportowej buduje zrozumienie, przybliża. To z kolei może sprzyjać rodzeniu się sympatii czy nawet przyjaźni.
Myślę, że uwzględniając specyfikę sportu czy wręcz poszczególnych dyscyplin kluczowym aspektem w kontekście przyjaźni w sporcie, są indywidualny charakter sportowców, ich osobiste potrzeby oraz podejście do sportu, do rywalizacji, wygrywania i przegrywania.
Czy przyjaźń może inspirować do osiągania lepszych rezultatów sportowych?
A czy przyjaźń nie polega właśnie na tym, że w gronie dobrze się ze sobą czujących osób wspieramy się, dopingujemy, inspirujemy nawzajem? Dlaczego w sporcie miałoby być inaczej?
Wsparcie od osoby bliskiej a do tego godnej zaufania, wiarygodnej poprzez wspólnotę emocji, doświadczeń, trudów związanych z treningiem czy później występem sportowym, może mieć kolosalne znaczenie. „Jeśli ja dałem radę to ty też, jeśli ty osiągnąłeś dobry wynik to ja też to zrobię”. Oczywiście, inspiracją nie musi być tylko i wyłącznie przyjaciel ale pokonywanie kolejnych poziomów z bratnią duszą może być przyjemniejsze a dzięki temu skuteczniejsze.
Czy możliwe jest wypracowanie równowagi między postawą wspierającą przyjaciela a koncentracją na swoim celu podczas treningów i wspólnych startów na zawodach?
Nie ma jednej recepty. To w dużej mierze opiera się o system wartości każdego ze sportowców, o indywidualne podejście do sportu i rywalizacji o czym wspominałem wcześniej.
Jeżeli mówiliśmy, że przyjaźń w sporcie może być inspiracją, a dobre wyniki sportowca – przyjaciela mogą być pozytywnym bodźcem, to w naturalny sposób postawa wzajemnego wsparcia może tworzyć warunki do uzyskiwania satysfakcjonujących rezultatów. Koncentracja na sobie, na swoim celu, treningu, starcie nie musi oznaczać braku uważności na drugiego sportowca.
Co doradziłbyś zawodnikowi, który na najbliższych mistrzostwach będzie startować w jednej konkurencji ze swoim przyjacielem? Jak powinien wobec niego zachować się?
Start w zawodach to podsumowanie pewnego okresu pracy, przygotowań. W oczywisty sposób każdy chce wystartować najlepiej jak potrafi i uzyskać najlepszy możliwy wynik. W takiej sytuacji sportowiec będzie skoncentrowany na sobie. To jest normalne i samo w sobie nie jest niczym złym. Równocześnie tak jak w przypadku Federera i Nadala, ktoś osiągnie lepszy, ktoś gorszy wynik. Zwycięzca zawsze jest tylko jeden. Dlatego polecałbym niegasnący szacunek, docenienie startu i wysiłku swojego jak i przyjaciela, zaakceptowanie wyników rywalizacji sportowej.
W kontekście startu dwóch przyjaciół warto pamiętać, że relacja która ich łączy powinna być ponadczasowa, ważniejsza niż wynik startu w zawodach sportowych. „Dziś wygrywam ja, jutro być może wygrasz ty” to podejście, które pozwala spojrzeć na przyjaźń między startującymi w oderwaniu od tego konkretnego występu. Wzajemny szacunek oraz podejście fair play są gwarantem dobrych relacji przed, w trakcie jak i po zawodach sportowych.
Dziękuję za rozmowę😊