Na torze wyścigowym Fuji International Speedway ruszyła paraolimpijska rywalizacja o mistrzowskie tytuły w kolarstwie szosowym. Znakomicie w dzisiejszej indywidualnej jeździe na czas spisała się startująca na handbike’u Renata Kałuża, która sięgnęła ostatecznie po brązowy krążek.
Renata Kałuża przed wypadkiem prowadziła aktywny tryb życia: chodziła po górach, jeździła na nartach, pracowała jako przewodnik. Prywatnie i zawodowo również wiodło się jej świetnie. Mówiąc krótko: sielanka w najczystszej postaci. W 2007 roku podczas jednej ze wspinaczek po Tatrach uszkodziła kręgosłup, doznając paraliżu od pasa w dół. W ułamku sekundy zawalił się jej cały świat. Najtrudniejsze dla niej były pierwsze miesiące po wypadku. Długo dochodziła do siebie, nie umiała pogodzić się z tym, że resztę życia spędzi na wózku. Potrzebowała czasu, aby swoje priorytety poustawiać na nowo.
Charakterna góralka bez sportu nie potrafiła jednak normalnie funkcjonować. Po wypadku centralne miejsce w jej życiu zajął trzykołowy rower, tzw. handbike. Pierwsze treningi na trójkołowcu okazały się prawdziwą mordęgą. Choć z wielkim trudem przychodziło jej przejechanie choćby kilku kilometrów, to mocno zacisnęła zęby i zaczęła odbudowywać kondycję. Codziennie wsiadała na rower i wyruszała na długie wycieczki po okolicy.
Szybki awans do światowej czołówki
Zaledwie rok po wypadku Kałuża wystartowała w Krakowie w swoim pierwszym w życiu maratonie. Wkrótce otrzymała też powołanie do kadry narodowej. Drzwi do wielkiego świata na dobre wtedy stanęły przed nią otworem. W 2011 roku została pierwszą Polką, której udało się wygrać maraton w Nowym Jorku. Wtedy dotarło też do niej, że wysiłek, którego się podjęła, nie poszedł na marne. Zrezygnowała zatem z pracy, aby móc w jeszcze większym stopniu poświęcić się swojej nowej pasji.
Przełomowy dla Renaty Kałuży okazał się rok 2013. Liczne zwycięstwa w maratonach i półmaratonach przed nadchodzącym czempionatem globu należało brać za dobrą monetę. W kanadyjskim Baie-Comeau nie zawiodła i wywalczyła dwa srebrne medale. Rok później w Greenville w USA spełniła jedno ze swoich wielkich sportowych marzeń i została mistrzynią świata. Od tamtego czasu łącznie zdobyła dwanaście medali MŚ, po raz ostatni meldując się „na pudle” w czerwcu tego roku w portugalskim Cascais, gdzie dwukrotnie była trzecia.
Marzenie o paraolimpijskim podium właśnie się spełnia!
W Rio zajęła czwarte oraz piąte miejsce. Sporo od tamtego czasu zmieniło się w jej prywatnym życiu. Dziś codzienne treningi łączy z wychowaniem i opieką nad synkiem. Kałuża marzyła, aby w Tokio znaleźć się na podium igrzysk paraolimpijskich. To marzenie spełniło się już w pierwszym indywidualnym starcie.
Do rywalizacji we wtorkowej czasówce w grupie startowej H3 przystąpiło jedenaście łącznie zawodniczek. Kałuża po pierwszym punkcie pomiaru czasu plasowała się na czwartej lokacie ze stratą 13 sekund do podium. Na prowadzenie wysforowała się Amerykanka Alicia Dana, która po problemach w drugiej części dystansu przestała się liczyć przy podziale medali. Polka konsekwentnie realizowała swój paraolimpijski plan, dojechała do mety z czasem 33:50,32 min i zdobyła brąz. Mistrzynią paraolimpijską została Niemka Annika Zeyen, która na finiszu uzyskała 32:46,97 min. Druga ze stratą blisko 34 sekund była Włoszka Francesca Porcellato.
Wilk blisko piątego medalu. Putyra z Bańkowską też za podium
O piąte paraolimpijskie podium otarł się Rafał Wilk, który podczas igrzysk w Londynie i Rio de Janeiro zgarnął w czasówce złote medale. 46-latek na każdym punkcie pomiaru tracił po kilka sekund do jadącego na trzeciej pozycji Austriaka Alexandra Gritscha. Nasz reprezentant przegrał medal o niespełna 11 sekund i w dwunastoosobowej stawce uplasował się na czwartym miejscu. Dwie minuty wolniejszy od Wilka okazał się debiutujący w igrzyskach Krystian Giera, którego sklasyfikowano na siódmej lokacie. Zgodnie z przewidywaniami mistrzostwo paraolimpijskie wywalczył Jetze Plat. 30-letni Holeder od kilku sezonów ściga się w zupełnie innej lidze – od 2017 roku nie przegrał w H4 żadnych ważnych zawodów. Drugi w Tokio tytuł (wcześniej triumfował w rywalizacji triathlonowej) przypieczętował rezultatem 37:28,92 min. Po srebrny kruszec z minutową stratą pojechał Thomas Fruhwirth, a jego rodak Gritsch stracił do triumfatora 2,5 minuty.
Dziewiątą pozycję na szesnastu startujących zajął Rafał Szumiec, dla którego są to już trzecie w karierze igrzyska. Wcześniej reprezentował nasz kraj w narciarstwie alpejskim w Vancouver oraz Soczi, a dziś spełnia się na handbike’u i jest jednym z czołowych zawodników w grupie H3. 38-latek wykręcił w jeździe na czas słabszy o blisko 1:50 min rezultat od najszybszego dziś Waltera Ablingera, który przeciął metę w 43:39,17 min. Walka o zwycięstwo była niezwykle zacięta, o kolejności na mecie zadecydowały czasy uzyskane na ostatniej trzeciej pętli. 52-letni Austriak wygrał złoto z Niemcem Vico Merkleinem o zaledwie 1,92 s, a trzeci w klasyfikacji Hiszpan Luis Miguel Garcia Marquina stracił do zwycięzcy 9,51 s.
Bliskie zdobycia paraolimpijskiego krążka były rywalizujące na tandemie Dominika Putyra z pilotem Ewą Bańkowską. Duet ten to objawienie tegorocznych mistrzostw globu w portugalskim Cascais, podczas których sięgnęły w czasówce po brąz. Dziś przez trzy czwarte dystansu biało-czerwone jechały na trzecim miejscu. Medal straciły na ostatnim okrążeniu na rzecz Szwedek Louise Jannering oraz Anny Svaerdstroem, które dowiozły podium z przewagą dziewięciu sekund. Szóstą pozycję w stawce ośmiu par zajęły Justyna Kiryła z Aleksandrą Tecław, które na finisz wpadły ze stratą 1:24 min do swoich koleżanek z reprezentacji. Tytuł z igrzysk w Rio de Janeiro obroniły rewelacyjne Irlandki, Katie-George Dunlevy oraz Eve McCrystal, które cieszące się ze srebra Brytyjki Lorę Fachie i Corrine Hall pokonały o jedną minutę. Mające brąz Szwedki przybyły z kolei na metę ze stratą 2:04 min do triumfatorek.
————
Paulina Królak/Polska Fundacja Paraolimpijska
Fot. Robert Kwiatek/Polska Fundacja Paraolimpijska