Niedziela godzina 7 rano, dzwoni budzik. Ah nie chce mi się! Śpię dalej! To moja pierwsza myśl. Zaraz, zaraz, przecież idziesz na trening. Wstaję! Żeby nie zapomnieć: buty sportowe są, spodenki, koszulka na zmianę jest. To ruszam. Hala Hawajska na warszawskim Ursynowie, a w niej już rozgrzewa się mój dzisiejszy trener. A to nie byle jaki trener, bo jeden z najlepszych parabadmintonistów na świecie, Bartłomiej Mróz. To już wiecie, dlaczego tak szybko wstałam. Takiej okazji nie można przespać. Gdyby tego było mało na treningu była z nami również Katarzyna Ziębik. Nasza reprezentantka w kategorii SL3. Wielokrotnie stawała na podium turniejów w kraju i na świecie.
[responsivevoice_button voice=”Polish Female” buttontext=”Dla osób niedowidzących: Czytaj ten artykuł”]
Badminton wydaje się grą łatwą i przyjemną. Przecież trzeba tylko odbić lotkę tak, żeby przeleciała na pole przeciwnika. Myślimy tak dlatego, że najczęściej spotykamy się z tą dyscyplina na wakacjach, kiedy pykamy sobie w ogródku plastikową lotkę. Ale to co uprawiają Bartek i Kasia to nie to samo. Choć przyznam szczerze to bardzo przyjemna dyscyplina. Mnie zauroczyła od pierwszego uderzenia w lotkę. Z tą łatwością to bym polemizowała. Po takim treningu mówię stanowcze nie dla pobłażliwego traktowania tej dyscypliny. Tu liczy się technika, dynamika i precyzja ruchów.
Badminton ma długą historię. Jego początków upatrywać można ponad 2000 lat wstecz. Natomiast dyscypliną olimpijską stał się stosunkowo niedawno. Na Igrzyskach zadebiutował w 1992 roku. Największy prym w badmintonie wiodą zawodnicy z Azji. Zajmują czołówki światowych rankingów. Parabadminton czyli badminton dla osób z niepełnosprawnością to zupełna nowość na Igrzyskach Paraolimpijskich. Debiut tej dyscypliny przewidziano na 2020 rok podczas Igrzysk w Tokio. Czy właśnie miałam okazję trenować pod okiem przyszłego Mistrza Olimpijskiego? Czas pokaże, ale nie zapeszajmy, wróćmy do treningu.
Mianowicie na początek rozgrzeweczka, a potem rakieta w dłoń, lotki przygotowane przy linii bocznej boiska i zaczynamy. Najpierw ustawienie. Na początek forehand, później backhand. W głowie miałam: „Emi, skup się, prawa noga do przodu, prawa nie lewa, backhand z kciukiem, forehand bez kciuka…” ahhh ta lewa noga ciągle chciała iść do przodu, a Bartek po drugiej stronie siatki przypomina „prawa noga, prawa”. A co ja mam zrobić jak ona sama idzie? Po kilkunastu powtórzeniach ogarnęłam, lewa noga uspokojona. Teraz czas na kciuk. Zapomniałam! Backhand kciuk wystawiony, pamiętaj! Pamiętałam. Forehand bez kciuka, zapomniałam schować. Ćwiczyłam dalej. Nie poddałam się. Udało się! Ale noga, znowu lewa wyrwała się do przodu. Spokojnie. Opanuję to. Noga, kciuk, a no tak jeszcze trzeba trafić w lotkę i dobrze ją uderzyć, żeby poleciała tam gdzie chcę. Coś mi wychodzi. Będę ćwiczyć. Kasia mistrzowsko dawała radę lotkom podawanych przez Bartłomieja. Mi z każdą lotką szło coraz lepiej, ale przede mną jeszcze wiele pracy. Kiedy już w miarę opanowałam forehand i backhand mogliśmy przejść do krótkiej rozgrywki. Trener odliczał 1min i 30 sek. Przez ten czas mieliśmy odbijać lotkę, która nie mogła spaść na ziemię. Było ciężko. Uwierzcie mi to jest nie do wykonania. Przynajmniej dla mnie na tym etapie przygody z badmintonem. Ale z lotką podobno tak jak z jedzeniem, nie leżała 5 sekund to się nie liczy. Pocieszające.
Na koniec przyszła kolej na ćwiczenia indywidualne. Kasia Ziębik ćwiczyła zagrywkę, a mi przypadło jak najdłuższe odbijanie lotki do góry. Myślę sobie, dosyć łatwe, dam radę. Po demonstracji Bartka zmieniłam zdanie. Trener zrobił to w praktycznie jednym miejscu, odbijając lotkę do samego sufitu. Następnie usiadł i położył się cały czas odbijając lotkę, która ani razu nie upadła. WOW! Mistrzostwo! To ja może zacznę od leżenia? Spróbowałam jednak na stojąco. Rekord 25 powtórzeń, byłam z siebie dumna, ale przy Bartku czy Kasi to wypada słabo. Nie myślcie sobie jednak, że na tym poprzestanę. Będę ćwiczyć! Postanowione. Trening i rozmowa z Mistrzami sprawiły, że chcę więcej. W końcu trening czyni mistrza. Zatem zamawiam rakietę i zapas lotek.
Po treningu był czas na rozmowy. Od niedawna działa Fundacja Bartłomieja Mroza, w której on sam jest prezesem, a Katarzyna Ziębik wiceprezesem. Wiele o niej rozmawialiśmy, efekty naszych rozmów wkrótce na stronie. Nie przegapcie!
P.S. Powiem Wam coś jeszcze. Na drugi dzień miałam zakwasy, ale wiecie co? Ten zastrzyk endorfin po treningu i zapas energii na cały tydzień był wart nawet bólu na drugi dzień. Polecam każdemu spróbować prawdziwego badmintona, to gra niesamowita.